Koronachaos w Monachium. Czy Joshua Kimmich ugnie się pod presją Niemiec?

Joshua Kimmich
Obserwuj nas w
Pressfocus Na zdjęciu: Joshua Kimmich

W Niemczech, gdzie zaszczepionych jest 2/3 obywateli, a wśród nich 90 procent piłkarzy z 1. i 2. Bundesligi, koronawirus i tak poważnie komplikuje życie Bayernowi Monachium. Decyzja o niezaszczepieniu się przez Joshuę Kimmicha, może mieć opłakane skutki dla Bawarczyków, a także reprezentacji Niemiec.

  • Joshua Kimmich jest jednym z pięciu niezaszczepionych piłkarzy Bayernu Monachium
  • 26-letni pomocnik nie ufa preparatom ze względu na krótki okres badań
  • Po tym gdy wyszło to na jaw, na Kimmicha spadła lawina krytyki

Ta wiadomość spadła na niemieckich kibiców jak grom z jasnego nieba. 21 października poinformowano, że koronawirusem, mimo dwóch dawek szczepionki, zaraził się trener Bayernu Monachium, Julian Nagelsmann. Dwa dni później, “Bild” poinformował, że wśród jego podopiecznych jest pięciu piłkarzy, którzy do tej pory się nie zaszczepili. Wśród nich Joshua Kimmich. Ten sam, który wespół z Leonem Goretzką założył platformę internetową “We kick Corona”, zbierającą pieniądze dla szpitali i organizacji charytatywnych. “Jako ludzie zdrowi i uprzywilejowani mamy społeczną odpowiedzialność pomagać innym” – tak dwaj gracze mistrzów Niemiec argumentowali powody powołania do życia tej inicjatywy. W ciągu 1,5 roku działalności “We kick Corona” udało się zabrać ok. 6 mln euro!

Z “Bildem” 26-letni reprezentant Niemiec rozmawiać nie chciał, ale po wygranym spotkaniu z TSG 1899 Hoffenheim 4:0 w 9. kolejce Bundesligi przed kamerami telewizji Sky, potwierdził, że zaiste jeszcze się nie zaszczepił. W kraju naszych zachodnich sąsiadów wokół Kimmicha wybuchło tsunami, jak to określił Uli Hoeness, a sam piłkarz z miejsca stał się jednym z największych wrogów publicznych (obok Sahry Wagenknecht z lewicowej partii Die Linke oraz filozofa Richarda Davida Prechta, którzy również publicznie wyznali, że nie są zaszczepieni). “Dlaczego akurat on?” – pytał ze zdziwieniem “Der Spiegel”.

Każdy głos zabrać może

Na wstępnie ustalmy komisyjnie jedno – Kimmich bez wątpienia nie jest nadreńskim odpowiednikiem “szura”, “foliarza” i “antyszczepionkowca”. Na antenie Sky w sposób dojrzały i merytoryczny wyjaśnił, dlaczego do tej pory jeszcze się nie zaszczepił. – Nie zaszczepiłem się, bo osobiście mam obawy związane z brakiem długoterminowych badań nad szczepionką – przyznał. Podkreślił jednak także, że absolutnie nie jest wrogiem szczepień i nie zamyka się przed taką opcją w przyszłości. W programie “Bayern Insider” w Bild TV poinformowano jednak, że 64-krotny reprezentant Niemiec najchętniej przyjąłby tzw. szczepionkę inaktywowaną (Vero Cell). Ów produkt medyczny zawiera inaktywowany wirus SARS-CoV-2, który jest niezdolny do wywołania choroby Covid-19. Za jej produkcję odpowiada chińska firma Sinovac, a preparat jest obecnie w fazie badań. Przewiduje się, że do użytku może być od wiosny 2022.

Tłumaczenia Kimmicha mało kogo jednak przekonały. A głos w sprawie jego decyzji w kraju naszych zachodnich sąsiadów zabrał praktycznie każdy – politycy, lekarze i piłkarze, zarówno byli, jak i obecni.

Najostrzejszy atak na Kimmicha przypuścili byli reprezentanci Niemiec. Mario Gomez przed meczem z Benfiką w Lidze Mistrzów stwierdził: – Stadiony są pełne, bo 60, 70, 80 procent ludzi jest zaszczepionych. On również na tym korzysta. Gdyby wszyscy reagowali tak jak on, to prawdopodobnie zagralibyśmy kolejny rok bez publiczności. Z kolei Paul Breitner, gdy wyszło na jaw, że zaszczepieni nie są również Eric Maxim Choupo-Moting, Michael Cuisance, Serge Gnabry i Jamal Musiala dodał: – Ze mną cała czwórka by nie grała. Przez pięć lat byłem odpowiedzialny za Bayern. Powiedziałbym im: do widzenia. Tam możecie sobie pobiegać, ale nie tutaj.

Autorytety medyczne starały się z kolei unikać ostrzejszej retoryki. Prof. Thomas Mertens, przewodniczący Stałej Komisji ds. Szczepień przyznał: – To osobista decyzja Kimmicha i taka powinna pozostać. Nie dyskutowalibyśmy w ogóle o niej, gdyby rzecz nie dotyczyła znanego sportowca. Jonas Zacher z Uniwersyteckiego Centrum Sportu w Kolonii dodał, że większe jest prawdopodobieństwo zarażenia się wirusem, aniżeli wystąpienie poważnych powikłań po szczepionce, zaś Alena Buyx z Niemieckiej Rady Etyki uznała, że zawodnik Bayernu padł ofiarą akcji dezinformacyjnej.

Swoich trzech groszy nie omieszkali również dorzucić politycy. Premier Hesji z ramienia CDU, Volker Bouffier na konferencji prasowej we Frankfurcie rozkładał bezradnie ręce: – Nie rozumiem ludzi, którzy nie chcą się zaszczepić, będąc wzorami do naśladowania, podziwianymi przez miliony kibiców. Niemieccy parlamentarzyści bardzo szybko jednak z tematu niezaszczepionej gwiazdy Die Mannschaft przeszli do tematu wolnego wyboru jednostki. Wiceprzewodniczący Bundestagu, Wolfgang Kubicki (FDP) uznał, że atak na Kimmicha to atak na wolność słowa, a pozbycie się krytycznych głosów dotyczących polityki koronowej Niemiec to atak na zasady wolnego, konstytucyjnego państwa. Wtórowali mu w tych opiniach burmistrz Turyngi, Boris Palmer (kto nie chce dopuścić do sprzeczności, traci wiarygodność) oraz członek zarządu CDU, Mike Mohring (demokracja żyje z dyskursu).

W zdecydowanie najgorszej sytuacji znalazło się DFB, które mocno przecież zaangażowało się w promocje szczepień. Hans-Dieter Flick także wielokrotnie podkreślał, że szczepienie to jedyny sposób, aby skutecznie rywalizować z pandemią koronawirusa. Dyrektor reprezentacji Niemiec, Oliver Bierhoff musiał więc wykonać wizerunkowy szpagat. – Promujemy szczepienia i zachęcamy każdego, aby się im poddał. Niemniej, to indywidualna sprawa każdego. Obojętnie co postanowi Kimmich, w dalszym ciągu będzie ważnym graczem drużyny narodowej. Dyskusje na temat szczepień są oczywiście emocjonalne, niemniej nie potrafię pojąć, dlaczego znalazł się on pod takim pręgierzem medialnym.

Kibic piłkarzowi nierówny

Kłopot ma również DFL, który odpowiada za kształt i organizację rozgrywek Bundesligi. Zgodnie z sierpniowym rozporządzeniem Ministerstwa Zdrowia, w 16 krajach związkowych w Niemczech wprowadzono zasadę 3 G (geimpft, getestet i genesen, czyli zaszczepiony, przetestowany, ozdrowieniec). W zależności od poziomu zachorowań w poszczególnych landach, dostęp do restauracji, instytucji kulturalnych, miejsc rozrywki i obiektów sportowych będą mieć albo zaszczepieni i ozdrowieńcy (2G), bądź dodatkowo również osoby z negatywnym testem na obecność koronawirusa (3G). I tu pojawia się zgrzyt – bo skoro obostrzenia dotyczą kibiców, to dlaczego spod nich mają być wyłączeni piłkarze? – Widzę tu sprzeczność, którą Bundesliga powinna rozwiązać i nie dopuszczać do gry nieszczepionych graczy – powiedział w rozmowie z “Der Spiegel”, prezes Światowego Stowarzyszenia Medycznego Frank Ulrich Montgomery.

Podobne stanowisko prezentuje znany i ceniony dziennikarz, Marcel Reif, który w swoim programie “Reif ist live” powiedział: – Rozumiem dobrze, że firma – a klub piłkarski, taki jak Bayern jest firmą – wprowadza obowiązek 2G dla pracowników, jeśli jest to prawnie możliwe. Produkujesz w każdy weekend. A jeśli jedna z najważniejszych osób zawiedzie, bo zachoruje lub musi zostać poddana kwarantannie, jest to nie tylko zaniedbanie, ale jest świadome, ponieważ zdecydował się nie szczepić. Zaraz po tym, jak wyszło na jaw zaniechanie Kimmicha, “Bild” zrobił ankietę wśród działaczy klubów 1. i 2. Bundesligi w sprawie obowiązkowych szczepień. Większość stwierdziła, że i tak piłkarzy i pracownicy są zaszczepieni. Wedle wstępnych rachub tylko 10 procent graczy nie przyjęło do tej pory szczepionki.

Nerwowo do pomysłu obowiązkowych szczepień dla piłkarzy podszedł przewodniczący DFL, Christian Seifert. – Słyszeliśmy wystarczająco dużo pomysłów w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy. W obecnej, niewątpliwie trudnej sytuacji pandemicznej, zadaniem polityki musi być poszukiwanie praktycznych rozwiązań i wykonalnych koncepcji. Wtórował mu szkoleniowiec 1.FC Koeln, Steffen Baumgart, który zaapelował do niemieckich władz: – Po co wprowadzać obowiązkowe szczepienia dla graczy, skoro nie udaje nam się nawet wprowadzić obowiązkowych szczepień dla personelu pielęgniarskiego, który na co dzień pracuje z ludźmi?

Zdaniem premiera Bawarii, Marcusa Sodera z CSU, obowiązkowe szczepienia dla piłkarzy byłyby sygnałem jedności między nimi, a kibicami. Póki co jednak ów pomysł został zawieszony.

Kimmich ulegnie presji?

Od szczepionkowego coming-outu Kimmicha minął miesiąc. W tym czasie pomocnik Bawarczyków aż dwukrotnie wylądował na kwarantannie. Po raz pierwszy na zgrupowaniu reprezentacji Niemiec, podróżując do Wolfsburga prywatnym samolotem w obecności m.in. Niklasa Sule, u którego zaraz po przylocie wykryto koronawirusa. Elfnational poradzili sobie bez swojego asa (a także innych przebywających w odosobnieniu graczy, a więc Karima Adeyemiego, Serge Gnabriego i Jamala Musiali), gromiąc Liechtenstein 9:0 i Armenię 4:1 w ostatnich meczach eliminacji MŚ 2022. Flick w dalszym ciągu stał na stanowisku, że jego podopieczni powinni się zaszczepić, ale podkreślił również, że z usług graczy niezaszczepionych może zrezygnować jedynie w ekstremalnie awaryjnych sytuacjach.

Zupełnie inaczej rzecz się miała w przypadku Bayernu Monachium, który boleśnie na własnej skórze odczuł nieobecność jednego ze swoich najważniejszych graczy. Kilka dni po zakończeniu kwarantanny, Kimmich ponownie miał kontakt z zakażonym, co spowodowało, że znów na jakiś czas jest odizolowany od drużyny. Bez JK w składzie, Bawarczycy niespodziewanie przegrali z FC Augsburg 1:2 w 12. kolejce Bundesligi. Jego zastępca, Marcel Sabitzer kompletnie nie radził sobie w środku pola, podobnie jak pozbawiony kompana Leon Goretzka. Stałe fragmenty gry FCB także nie stanowiły żadnego zagrożenia dla Rafała Gikiewicza.

Dziennikarze po meczu, zamiast zająć się słabą postawą Bayernu, w dalszym ciągu wałkowali temat Kimmicha. – Nikt nie pyta o Augsburg, wciąż mówimy tylko o pandemii. A ja jestem trenerem, a nie oficerem pandemicznym – wściekał się na konferencji prasowej Nagelsmann. Jego frustracji trudno jednak się dziwić, wszak wielkimi krokami zbliża się hit jesieni w lidze niemieckiej, a więc starcie z Borussią Dortmund (4.12), która w tabeli traci do monachijczyków zaledwie punkt i nie wiadomo czy Kimmich i spółką będą dyspozycyjni w tym okresie.

Bayern robi co może, aby niezaszczepionych graczy przekonać do zmiany decyzji. Po tym, gdy koronawirusa wykryto u Nagelsmanna, z piłkarzami spotkał się Hasan Salihamidzić. Spokojna w założeniu rozmowa, skończyła się awanturą, a dyrektor sportowy oskarżył graczy, że to z ich winy trener jest chory. Zawodnicy ponoć poczuli się tym dotknięci, tym bardziej, że akurat ich przełożony był zaszczepiony. – Mówiłem wam, że macie to zrobić – miał pretensje Salihamidzić przed starciem z Benfiką.

Do futbolistów starali się również dotrzeć ich koledzy – z Bayernu i reprezentacji. – Jako przyjaciel jestem w stanie go zrozumieć. Jako partner z zespołu, wolałbym jednak, aby dla dobra ogółu się zaszczepił – powiedział dla “The Athletic” Thomas Muller. Podobnego zdania był Leroy Sane, który został twarzą kampanii szczepionkowej “Ich tu’s fur die Hobby-Kicker”: – Nie ma co do tego wątpliwości, że jako zespół, chcemy ich mieć już przy sobie. Ale też szanuję ich wybór.

Bayernowi w sukurs przyszło niemieckie prawo, które od listopada zezwala pracodawcy na niepłacenie niezaszczepionym pracownikom, będącym na kwarantannie. Kimmich zatem tygodniowo mógł stracić 340 tys. euro. Władze 31-krotnych mistrzów Niemiec zapowiedziały już, że zamierzają właśnie tak ukarać Kimmicha i resztę jego niesfornych kolegów. – On musi zrozumieć kto mu płaci – poparł decyzję władz Die Roten, Dietmar Hamann. Z kolei Karl-Heinz Rummenigge dodał: – Ta debata zaczyna już powoli denerwować drużynę. Wszyscy starali się jakoś rozwiązać kwestię braku szczepienia, ale na razie się to nie powiodło. Koronawirus dotyczy całej drużyny i całego klubu.

Wedle najnowszych doniesień “Bild am Sonntag”, Kimmich, a także Michael Cuisance i Serge Gnabry, dla świętego spokoju mają zamiar zaszczepić się. Ten sam dziennik poinformował jednak, że część piłkarzy w związku z ostatnimi wydarzeniami, zamierza wystąpić przeciw klubowi na drogę sądową. Nie ujawniono jednak o kim mowa. Główni sprawcy ostatniego zamieszania byli również rozżaleni, że sprawa w ogóle ujrzała światło dzienne.

Casus Kimmicha nie jest czarny, ani biały. Nie można posądzać go o złe intencje, jak również nie można gromić i krytykować bawarskich decydentów, że chcą dbać o zdrowie swoich piłkarzy. Ta burza wywołała jednak dyskusje o tym, w którym miejscu kończy się wolność jednostki. “To była wielka obietnica polityki: szczepienie koronowe pozostaje dobrowolne. Ale >>dobrowolnie<< oznacza także poszanowanie wolnej woli tych, którzy nie chcą się szczepić. Haniebne traktowanie niezaszczepionego piłkarza Joshuy Kimmicha pokazuje, jak się sprawy mają. Politycy traktują prywatną decyzję Kimmicha jak sprawę państwową” – napisał “Bild”. Kilka dni później, na łamach tej samej gazety mogliśmy jednak przeczytać: “Drużyna żyje solidarnością. Prawo do wolności osobistej nigdy nie może być ważniejsze niż odpowiedzialność za wspólnotę! To podstawowa zasada!”

Podobnego zdania jest prof. Franz C. Meyer, który w rozmowie z Redaktionsnetzwerk Deutschland powiedział: – Wolność jednostki kończy się tam, gdzie zagrożona jest wolność i zdrowie innych – tak jest w przypadku, jeśli kampania szczepień się nie powiedzie. Niemcy są dziś zatem na najlepszej drodze, aby wzorem Austrii, również wprowadzić obowiązkowe szczepienia.

Komentarze