Saul ubiegłego lata po raz pierwszy opuścił Hiszpanię. 27-latek zaliczył trudny początek w Chelsea, ale na łamach Mundo Deportivo wyjaśnił, dlaczego potrzebował tej zmiany.
- Saul Niguez aż do 2021 roku nigdy nie występował w klubie spoza Madrytu
- Trafił do Anglii, nie znając języka i poszukując nowych wyzwań
- W rozmowie z Mundo Deportivo pomocnik wyjaśnił, dlaczego potrzebował zmiany otoczenia
„Byłem w Atletico od 12. roku życia. Potrzebowałem zmiany”
Saul Niguez ubiegłego lata zdecydował się na duży krok. Poprosił o transfer, a zgłosiła się po niego Chelsea. Pomocnik wyruszył do Anglii, nie znając języka i będąc dokładnym – nie znając życia poza stolicą Hiszpanii.
27-latek zaczynał swoją karierę w trampkarzach Atletico, skąd trafił do juniorskiej drużyny Realu Madryt. Po roku powrócił jednak do Rojiblancos. Sezon 2013/2014 spędził zaś w jeszcze innym klubie ze stolicy – Rayo Vallecano. Saul przez lata wyrastał na lidera środka pola Los Colchoneros, ale w ubiegłej kampanii wypadł z łask Diego Simeone. Rola Hiszpana w zdobyciu tytułu mistrzowskiego była znikoma, a Atletico z chęcią przyjęło ofertę Chelsea. Pomocnik miał spędzić w Londynie sezon, a po nim The Blues mieli opcję wykupu definitywnego za około 40 milionów euro. W wywiadzie dla Mundo Deportivo 27-latek wyznał, dlaczego zdecydował się na tak radykalną zmianę.
– Musiałem wyrwać się ze świata Atletico Madryt choć na chwilę, bo przebywałem w nim od 12. roku życia. Przez to wszystko, co tam się działo, wpływa na mnie znacznie bardziej. Jeśli fani mnie wygwizdywali, wpływało to na mnie bardziej, bo robili to moi ludzie. Wówczas, gdy przeżywasz gorsze momenty, robisz to w inny sposób [niż w klubie, z którym nie jesteś tak związany – przyp. PP] – wyjaśnił Hiszpan.
Saul zaliczył bolesny początek w Chelsea i nigdy nie wdarł się do wyjściowego składu. Thomas Tuchel daje mu jednak szanse – głównie w meczach pucharowych. Łącznie Hiszpan rozegrał dla The Blues niespełna 700 minut w 14 występach we wszystkich rozgrywkach.
Czytaj więcej: Militao zbawcą defensywy Chelsea?
Komentarze