Lech Poznań zyskał w Europie więcej niż tylko pieniądze z UEFA. To droga dla polskich klubów

Dla kibiców Lecha lipiec jest wyjątkowo gorący. Już pierwszego dnia miesiąca klub oficjalnie przedstawił nowego sponsora strategicznego - bukmachera Superbet oraz nowe koszulki meczowe. Niedługo później poinformowano o pozyskaniu czterech nowych zawodników, a mówi się, że do klubu trafi jeszcze jeden nowy piłkarz. Na tydzień przed rozpoczęciem walki o fazę grupową Ligi Konferencji sezonu 2023/24 postanowiłem opisać wpływ poprzedniej przygody w Europie na klub jako całość, nie tylko w zakresie premii od UEFA (która wyniosła ok. 8 mln euro).

Mikael Ishak
Obserwuj nas w
IMAGO/Foto Olimpik Na zdjęciu: Mikael Ishak

Mecze Kolejorza w Europie to oczywiście dodatkowe wpływy z biletów, cateringu na stadionie czy ze sprzedaży okolicznościowych gadżetów, ale też mniej bezpośrednie zyski, takie jak:

  • większa ekspozycja sponsorów,
  • zwiększenie prestiżu klubu na arenie międzynarodowej oraz wśród zawodników i trenerów,
  • bardzo dobre wyniki w social mediach,
  • podbicie wartości transferowej poszczególnych piłkarzy (przykładowo Michał Skóraś w lipcu ubiegłego roku był wyceniany przez Transfermarkt na 1.2 mln euro, a dzisiaj jest już po transferze za 6 mln euro + dodatki warunkowe),
  • ogromna liczba wzmianek w mediach nt. klubu,
  • większe doświadczenie pracowników (w zakresie sportu i nie tylko), nauka do wykorzystania w przyszłości,
  • nawiązanie relacji z władzami 10 klubów z 10 różnych krajów,
  • zbudowanie wizerunku klubu na europejskim poziomie wśród kibiców z Wielkopolski i z całej Polski.

Sponsorzy

Lech w umowach sponsorskich zawiera klauzule, które mają przynieść klubowi premie za sukcesy sportowe. Nie inaczej było w zeszłym sezonie, kiedy Lech znacznie bardziej zareklamował Macrona, STS, Lecha Pils i innych partnerów. Koszulki zawodników są bardzo dobrym nośnikiem reklamowym, a dodatkowe mecze (oglądane przez kibiców z całej Polski na otwartych kanałach telewizyjnych) przekładają się na dotarcie do znacznie większej rzeszy potencjalnych klientów ww. firm. Innymi słowy – Lech był w stanie wykonać na rzecz partnerów o wiele więcej świadczeń niż w przypadku braku gry w Europie.

Trudno uzyskać konkretne dodatkowe kwoty, które Lech zarobił w ten sposób, bo chroni je tajemnica handlowa. Nic w tym dziwnego, potencjalni sponsorzy mogliby obawiać się, że nieszczelny klub będzie upubliczniał także inne informacje o warunkach umów, a to z kolei może utrudnić im funkcjonowanie. Z drugiej strony, Lech mógłby osłabić swoją pozycję negocjacyjną w rozmowach z potencjalnymi sponsorami, bo znaliby warunki bieżących umów.

Dobre występy w pucharach i większa ekspozycja sponsorów mogą przyciągać także inne podmioty, które do tej pory zastanawiały się nad nawiązaniem współpracy z klubem. Bardzo dobrym przykładem jest nowy sponsor strategiczny klubu, czyli Superbet.

W czasie konferencji prasowej, na której oficjalnie ogłoszono nowego partnera klubu prezes firmy jasno wskazał świetne wyniki w Europie jako jeden z czynników, który sprawił, że chciał nawiązać współpracę właśnie z tym klubem. Umowę podpisano na 3 lata, z opcją przedłużenia i wysokimi bonusami za wyniki sportowe. Nieoficjalnie mówi się, że w optymistycznym wariancie Lech może zarobić w ciągu jednego sezonu nawet 7 mln zł, czyli około dwa razy więcej niż w poprzednich sezonach. Kwota podstawowa to 5 mln zł. Lech prowadził rozmowy z podmiotami z branży finansowej, rynków walutowych, ubezpieczeń, odzieżowej, ale to Superbet był najbardziej zdeterminowany.

W tym miejscu należy wspomnieć, że współpraca między stronami rozpoczęła się bardzo dobrze, ku uciesze kibiców klubu. Od początku ogłoszono, że ważną częścią umowy jest wsparcie akademii, co jest idealnie skrojone pod Lecha. Konkretnie polega to na tym, że 10% pierwszej wpłaty i 1% rocznego zysku z kont założonych z kodem #RAZEM zostanie spożytkowane na potrzeby szkółki Kolejorza. Oprócz tego, pierwsze 3770 osób otrzyma 100 zł rabatu na zakup nowej koszulki meczowej. W ciągu pierwszych 6 dni sprzedano tysiąc sztuk, przy 11 tysiącach w całym poprzednim sezonie.

fot. lechpoznan.pl/Przemysław Szyszka

Świetne wyniki w Europie wpłynęły także na negocjacje z firmą Macron, dostawcą sprzętu sportowego. Poprzednia umowa wygasała z końcem czerwca tego roku, a klub współpracuje z Włochami od 2018 roku. Umowa gwarantuje sprzęt dla pierwszej drużyny, akademii i drużyny kobiet, atrakcyjne warunki zakupu towaru do klubowego sklepu oraz wynagrodzenie pieniężne. Nowy kontrakt, podobnie jak poprzedni, będzie obowiązywał przez następne 5 lat, więc łączna długość współpracy obejmie przynajmniej dekadę. Lech nie dzieli się zyskami ze sprzedaży koszulek meczowych dostarczonych przez Macron – klub zamawia określony towar, a wszystkie zarobione środki zostają w klubie. Umowa nie zawiera też żadnych targetów sprzedażowych, a wartość pieniężna całej umowy przekracza 1 milion euro, co czyni Macron drugim największym sponsorem klubu. Nowa umowa jest wyższa od poprzedniej (łącznie, a więc w części barterowej i gotówkowej) aż o ok. 40%.

fot. IMAGO/Dawid Tatarkiewic

W ostatnich tygodniach coraz więcej mówi się o kolejnym sponsorze, tym razem stadionu. Prawdopodobnie jeszcze w lipcu zostanie podpisana umowa z Enea, czyli dostawcą prądu z siedzibą w Poznaniu. Firma współpracuje z klubem przy organizacji międzynarodowego turnieju piłkarskiego dla dzieci – Enea Lech Cup. Dotychczas do mediów nie przedostały się żadne informacje nt. potencjalnych kwot, które otrzyma klub, ale można przyjąć, że chodzi o dodatkowe miliony złotych w skali sezonu.

Z kronikarskiego obowiązku dodam, że od 2013 do 2018 roku obiekt z ul. Bułgarskiej nazywał się INEA Stadion. “Głos Wielkopolski” podawał wówczas, że kwota umowy zawartej z dostawcą usług telekomunikacyjnych oscyluje w granicach 3-5 mln zł rocznie, a klub nie musi dzielić się tymi środkami z właścicielem obiektu – miastem Poznań.

Oczywiście, w ostatnich latach Lech urósł na każdym polu i dzisiaj jest zdecydowanie większym klubem. To, co w ostatnich latach wolno się rozwija to wpływy komercyjne. Oczywiście, dwa pandemiczne sezony mocno przeszkodziły w tym względzie, jednak najwyższa pora na progres w tym zakresie. Z pewnością ostatni sezon był lepszy w tym zakresie, a bieżący, dzięki nowym umowom sponsorskim, może być pierwszym z wpływami wyższymi niż 15 mln zł.

Pracownicy działu handlowego klubu wprost przyznają, że zainteresowanie sponsoringiem klubu (oraz stadionu) mocno wzrosło w trakcie poprzedniego sezonu. W klubie zaznaczają, że poprzednie kontrakty ze sponsorami były podpisywane w trakcie pandemii, a od tego czasu piłkarze dwukrotnie awansowali do fazy grupowej rozgrywek europejskich.

Sprzedaż gadżetów

W sklepie prowadzonym przez Lecha znalazły się okolicznościowe gadżety związane z występami zawodników w europejskich rozgrywkach. Oprócz koszulek meczowych ze specjalnym brandingiem, kibicom zaoferowano t-shirty z printem związanym z rozgrywkami oraz szaliki z okazji meczów przeciwko Villarreal i Fiorentinie.

W tym miejscu warto dodać, że wszelkie towary ze znaczkiem rozgrywek UEFA pochodzą ze sklepu europejskiej centrali. Są tam dostępne szablony, spośród których kluby mogą wybierać i zamawiać produkty. Nawet koszulki meczowe dostosowane do wymogów UEFA są sprzedawane przez tę organizację. Na każdej są dwie naklejki związane z rozgrywkami, których łączny koszt to 5 euro (+ koszty dostawy i rzeczywistego umieszczenia na trykotach).

Z kolei łączone szaliki powstają po uprzednim uzyskaniu zgody drugiego klubu na wykorzystanie jego nazwy i herbu. Nie ma z tym żadnych problemów, kluby chętnie udzielają stosownych pozwoleń, a następnie nie oczekują z tego tytułu żadnych korzyści finansowych. W taki sposób Lech współpracował ze swoimi europejskimi odpowiednikami z obu perspektyw.

Lech, podobnie jak inne kluby, ma dużą marżę na sprzedaży gadżetów, więc dobre wyniki ilościowe realnie przekładają się na zyski finansowe. W tym miejscu należy pamiętać o niesprzedanym stocku, który zazwyczaj jest wyprzedawany po niższej cenie, z niższą marżą czy narzutem. Ważne jest dobre zarządzanie stanami magazynowymi, żeby zbalansować dostępność towaru z ograniczeniem strat. Kolejorz umówił się z nowym sponsorem strategicznym, że poprzednie koszulki zostaną wyprzedane w określonym czasie. Koszulki już obrandowane znakiem STS są wyprzedawane w tej formie, a te bez brandingu sponsora mają na sobie naklejkę z logo CukierAsy, czyli Stowarzyszenia Rodziców i Opiekunów Dzieci z Cukrzycą. Piłkarze występowali w nich, w krajach, które zabraniają promowania bukmacherów z zagranicy.

Około 70% sprzedanych koszulek meczowych to koszulki domowe. Pozostałe 30% rozkłada się po równo na wersję wyjazdową i alternatywną. Koszulki z rozgrywek LKE stanowią ok. 15% całości sprzedaży z zeszłego sezonu, która wyniosła 11 tysięcy sztuk. Na ten wynik mocno wpłynęły występy w Europie, ponieważ w marcu i kwietniu kibice kupili dużą ich ilość. Zazwyczaj sprzedaż malała wraz ze zbliżaniem się do końca rozgrywek, z widocznym wzrostem w okresie przedświątecznym. Jak łatwo można przeliczyć: 11 tys. sprzedanych koszulek wygenerowało przychód w wysokości ok. 3.5 mln zł. To tak, jakby klub sprzedał piłkarza za niecały milion euro.

Poza tym, Kolejorz wiosną zaprezentował owoce współpracy z polską firmą ORLOVSKI. Kolekcja lifestyle dobrze przyjęła się wśród kibiców, którzy głośno narzekali na brak estetycznej odzieży z delikatnym brandingiem klubu. Lech szukał kogoś, kto zaprojektuje lub wyprodukuje taką kolekcję. Firma ze Świdnika robi obie rzeczy, następnie Lech kupuje towar i sprzedaje, bez dzielenia się zyskami. Sprzedaż jest bardzo dobra, a współpraca ma być kontynuowana.

Medialność

Od lat firma Press Service Monitoring & More (z siedzibą w Poznaniu) przygotowuje zestawienie medialności polskich piłkarzy i klubów piłkarskich. Raporty opierają się na liczeniu wzmianek o danej osobie, bądź klubie w przestrzeni publicznej. Zazwyczaj pozycję lidera w poszczególnych miesiącach zajmuje Legia Warszawa, ale w ostatnim sezonie najbardziej medialnym klubem Ekstraklasy był Lech Poznań.

W zestawieniu, które podaje marcowe wyniki zainteresowanie Kolejorzem podbił wygrany dwumecz przeciwko szwedzkiemu Djurgården. PSMM w uzasadnieniu wskazuje także na udział Bartosza Salamona, który został awaryjnie powołany do reprezentacji Polski, a potem był chwalony za występ w meczu z Albanią (podejrzenia o stosowanie dopingu przez Salamona pojawiły się w kwietniu).

Warto wspomnieć, że spotkania Lecha były transmitowane na platformie streamingowej Viaplay, do której dostęp jest płatny. Ogranicza to zasięg i dostępność meczów, bo duża część potencjalnych widzów nie chce ponosić dodatkowych kosztów lub nie wie, w jaki sposób może wykupić dostęp do transmisji (głównie osoby starsze).

Jednak domowe mecze lechitów były transmitowane przez ogólnodostępny kanał TVP Sport na zasadzie sublicencji. Oznacza to ogromny zasięg i oglądalność także wśród mniej zaangażowanych kibiców, którzy oglądają tylko mecze reprezentacji i hity Ekstraklasy dostępne na tym samym kanale. Wiadomo, że mecz z Fiorentiną obejrzało 1.2 mln widzów, czyli wielokrotnie więcej niż mecze ligowe. W poprzednim sezonie ligowym tylko jedno spotkanie zgromadziło porównywalną liczbę telewidzów: spotkanie Lecha z Legią Warszawa, które obejrzało 1 mln osób.

Social media

Kiedy przed ubiegłorocznym finałem Pucharu Polski przygotowałem takie zestawienie, wyniki Lecha na każdej platformie mocniej odbiegały od wyników legionistów, czyli liderów wśród polskich klubów piłkarskich.

Największy wzrost procentowy odnotowałem na TikToku, co pokazuje, że jest to najszybciej rozwijająca się platforma. Przynajmniej do czasu poważnej konkurencji dla Twittera, gdzie każdy będzie zaczynał od nowa. Warto inwestować w zasięgi na tej platformie, bo dominują tam młodsi widzowie, którzy świetnie radzą sobie w Internecie. Lech zyskał tam prawie 70 tys. nowych obserwujących, tym samym podwajając wynik sprzed roku.

W trakcie sezonu kanał Lecha Poznań na YouTube przekroczył 100 tys. subskrybentów, więc do siedziby klubu powinna dotrzeć nagroda – srebrny przycisk play. Ostatnie lata pokazują, że YouTube bardzo mocno się rozwija, także dzięki rozwojowi technicznemu: powszechny dostęp do Internetu, telewizory z aplikacją, bardzo dobra jakość dźwięku i obrazu to czynniki, które mocno przyspieszyły rozwój kanałów klubowych oraz kanału Łączy nas piłka. Pośredni wpływ ma tutaj rozwój innych kanałów, bowiem osoby, które przyciągnęły treści np. Kanału Sportowego, mają większe szanse na dotarcie do klubowych kanałów. Warto rozwijać formaty na tej platformie, najlepiej z partnerami. W tym momencie Lech nie ma żadnych sponsorów konkretnie pod social media, promuje tam swoich ogólnych partnerów, w mało nachalny sposób.

Najmniejszy wzrost zauważyłem na Facebooku, co potwierdza, że ten portal jest od dawna nasycony. Fejs towarzyszy nam od tak dawna, że osoby zainteresowane losami klubu znajdują się już w gronie obserwujących, a na samej platformie raczej nie przybywa nowych kont. Na powyższym wykresie doskonale widać jak bardzo odjechał konkurencji portal Zuckerberga – wszystkie inne platformy mają łącznie mniejsze liczby niż sam Facebook.

Większe zasięgi w social mediach to oczywiście lepsza ekspozycja logotypów sponsorów, lepsze dotarcie do osób zainteresowanych klubowymi gadżetami oraz biletami na mecze domowe. Oglądanie treści powinno wzbudzać chęć przyjścia na stadion, co jest najlepszym przykładem zainteresowania klubem i realnie przekłada się na finanse klubu.

Widzimy to także po wynikach strony internetowej Lecha, która notuje bardzo dobre wyniki (na powyższym snipie z Similarweb porównanie ze stroną Legii, klubu o największym zainteresowaniu mediów, kiedy Lech nie gra w Europie).

Ponad 11% trafficu na witrynie pochodzi z social mediów, więc warto je wzmacniać, ale głównym źródłem ruchu pozostają bezpośrednie wejścia na stronę kibiców klubu.

Frekwencja

Świetne wyniki odbiły się także na liczbie widzów na trybunach stadionu miejskiego przy ulicy Bułgarskiej. W eliminacjach średnia frekwencja wynosiła 14 tys. osób, w fazie grupowej 22.5 tys., a w fazie pucharowej było to ponad 38 tys. Dwa ostatnie mecze przyciągnęły ponad 40 tys. kibiców, czyli niemal wszystkie dostępne miejsca były zajęte.

Przychód tylko z ostatniego meczu wyniósł około 4.5 mln zł, a przecież klub zorganizował aż 10 dodatkowych spotkań domowych. Oczywiście, nie każdy przyniósł tak duże przychody, ale warto to podkreślić.

W rozmowie z dyrektorem Kacprzyckim dowiedziałem się, że koszty organizacji dnia meczowego są stałe, dla meczów UEFA wynoszą one ok. 500 tys. zł (z odchyleniem 50 tys. zł w jedną lub drugą stronę). Różnica między meczem, na którym spodziewana frekwencja to 20 tys. osób, a takim, na który wszystkie bilety zostały sprzedane wynosi 10-15%.

“Główne składowe tych kosztów to wynagrodzenie godzinowe kilkuset osób uzależnione bezpośrednio od stawki płacy minimalnej oraz koszty mediów – oświetlenie stadionu, grzanie i naświetlenie murawy, media w kioskach cateringowych i kuchni centralnej itd. Koszty te w przeciągu ostatnich 3-4 lat wzrosły dwukrotnie i ich dynamika jest istotnie wyższa niż cen biletów na mecze Lecha” powiedział dyrektor Kacprzycki.

Warto też zaznaczyć, że dzień meczowy UEFA zaczyna się dzień wcześniej, kiedy odbywają się oficjalne treningi, następuje przylot delegata, organizowane są konferencje prasowe itp. Od tego momentu stadion musi być chroniony, przyjeżdżają karetki, włącza się jupitery. Wszystkie te czynności wiążą się z dodatkowymi kosztami, które można oszacować na ok. 50-60 tys. zł.

Wielu kibiców podróżowało też za zawodnikami Kolejorza na mecze wyjazdowe. Nie przekłada się to na zyski klubu, ale świadczy o jego randze i zaangażowaniu fanów. Warto to podkreślić, bo zazwyczaj patrzymy tylko na frekwencję w meczach domowych, zapominając, że kluby rozgrywają tyle samo meczów u siebie, jak i na wyjeździe.

Przychody w sezonie 2022/23

Przechodząc do części finansowej, należy zaznaczyć jak wyglądały przychody klubu z poszczególnych źródeł w poprzednich okresach.

W raporcie za sezon 2022/23 możemy oczywiście spodziewać się wzrostów, szczególnie w kategoriach związanych z dniem meczowym i reklamami, ale mecze na międzynarodowej scenie w jakimś stopniu kanibalizowały przychody z meczów ligowych. W dość trudnym finansowo czasie (wzrost cen praktycznie wszystkich dóbr) kibice wybierali mecze i mając do wyboru mecz ligowy oraz spotkanie np. z Villarreal wybierali to drugie, nawet jeśli cena biletu była wyższa.

Zrównoważy to spadek wpływów z praw telewizyjnych, które w sezonie 2021/22 były na bardzo wysokim poziomie z powodu zdobycia mistrzostwa Polski. W poprzednim sezonie Lech zakończył rozgrywki Ekstraklasy na 3. miejscu, co wiąże się z mniejszymi wpływami z Canal+. Różnica względem poprzedniego sezonu wynosi 6 mln zł (28.66 mln zł vs 22.58 mln zł, 21%).

Przed rokiem klub oferował wiele okolicznościowych produktów z okazji 100-lecia klubu, więc baza porównawcza jest na wysokim poziomie. W związku z tym nie zakładam dużych wzrostów w tym sezonie, ale trzeba pamiętać o replikach retro koszulek, które prawdopodobnie całkiem nieźle się sprzedawały. Do tego oczywiście zostaną doliczone wpływy z koszulek meczowych z brandingiem Ekstraklasy i LKE oraz koszulki i szaliki, o których już wspomniałem.

Od końcówki stycznia klub zaprasza do zwiedzania klubowego muzeum, co także będzie miało wpływ na kwestie przychodowe. Zainwestowano w jego budowę prawie 2 mln zł, oczekując oczywiście zwrotu.

W sekcji dotyczącej europejskich pucharów widzimy niemal 34 mln zł, które pochodzą z gry w Lidze Europy w sezonie 20/21. Wiemy już, że dodatkowe przychody Lecha w tym sezonie wyniosą 55 mln zł, więc o 2/3 więcej.

Kwota niemal 50 mln zł wpadnie do kategorii związanej z transferami, bo oficjalna data transferu Kuby Kamińskiego do VfL Wolfsburg to 1 lipca 2022 roku. Oznacza to, że cały przychód z tej transakcji zostanie zaksięgowany w sezonie 22/23, przy czym rzeczywiste wpłaty na konta Lecha zostaną dokonane w ratach. Jest to standardowa praktyka w tego typu transakcjach. Kolejorz upiera się na wpisywanie różnych bonusów, np. za powołanie na turniej MŚ lub ME, za liczbę występów w barwach nowego klubu lub procentowy udział w zysku z kolejnego transferu zawodnika, więc wpływy związane z Kamińskim możemy widzieć w kilku kolejnych rachunkach zysków i strat klubu.

Wszystkie te wydarzenia sprawiają, że Lech zanotuje w tym sezonie rekordowe przychody. Poprzedni najwyższy wynik należał do sezonu 20/21, kiedy Lech grał w fazie grupowej Ligi Europy i sprzedał zawodników za 17.5 mln euro. Pamiętajmy, że wtedy, z powodu pandemii, mecze rozgrywano bez udziału kibiców, więc przychody mogły być jeszcze wyższe. W bieżącym sezonie (wg moich obliczeń) wyniosą około 180 mln zł.

Strona kosztowa

W kwestii kosztów na pewno wzrośnie kategoria “Ochrona i organizacja meczów” z powodu dodatkowych 10 spotkań w Poznaniu. Pamiętajmy też, że wciąż rosną koszty mediów oraz te związane z zatrudnieniem pracowników. W 2018 roku minimalna pensja wynosiła 2100 zł, od stycznia 2024 roku będzie to 4242 zł. Możemy więc spodziewać się większych kosztów sprzedaży, utrzymania obiektów czy handlu.

Dużym kosztem związanym z pierwszą drużyną będą premie wypłacone zawodnikom i sztabowi szkoleniowemu za udaną przygodę pucharową. Nikt w klubie nie udzieli odpowiedzi na temat kwoty takiego bonusu, ale możemy oszacować ją na poziomie 1.5-2 mln euro, czyli 20-25% kwoty wypłaconej klubowi przez UEFA.

Wiemy także o kosztach związanych z wyjazdami na mecze w pucharach, które przekroczą wartość 8-9 mln zł. W klubie wyliczono, że 7 meczów w części rozgrywek zakończonej w 2022 roku pochłonęło 6.5 mln zł. Wiosną Lech odbył 3 delegacje: do norweskiego Bodo, szwedzkiego Sztokholmu i włoskiej Florencji. Koszty podróży europejskich Lecha w porównaniu do sezonu 20/21 wzrosły o około 50%.

Całość kosztów związana z grą w Europie jest szacowana na 25 mln zł. W tej kwocie zawarte są także bonusy, które Lech musi wypłacić klubom, od których kupił zawodników w poprzednich okienkach transferowych.

Jednak wiedząc, ile wynosi prognozowany zysk brutto Lecha nasuwa się łączna kwota kosztów klubu na poziomie 160 mln zł. Byłby to najwyższy wynik w historii klubu, pierwszy powyżej 150 mln zł oraz drugi powyżej 100 mln zł. Lech pobiłby swój rekord w tej kwestii po raz trzeci z rzędu przechodząc od kwoty 97.5 mln zł w sezonie 20/21 do ponad 150 mln zł w sezonie 22/23.

Brakująca część, której szczegółów nie udało mi się ustalić może wynikać m.in. z kosztów związanych ze sprzedażą Kuby Kamińskiego do Niemiec. Wiele osób traktuje transfer fee, o których piszą media równorzędnie z zyskiem. To duży błąd, a najlepiej obrazuje go przykład transferu wychodzącego ze Stali Mielec, Saida Hamulicia. Wg mediów kosztował on francuską Tuluzę 2.5 mln euro, ale polski klub nie otrzyma takich środków. W rozmowie z klubowymi mediami prezes Jacek Klimek szczegółowo to wyjaśnił, a konkluzja jest taka, że jedynie 40% kwoty transferowej będzie rzeczywistym wpływem gotówkowym do klubu. Reszta, jak tylko trafi do Mielca, zostanie przekazana dalej.

Do tego należy pamiętać o bonusach wypłaconych zawodnikom przy przedłużeniu umów, co w klubie traktowane jest tak, jak transfer. Pamiętajmy, że (zgodnie z informacjami z klubu) Lech od sezonu 2021/22 zwiększył nakłady na utrzymanie pierwszego zespołu, a każdy kolejny jest najdroższym w historii klubu. 

Mocno zwiększyły się także koszty funkcjonowania akademii – do 15 mln zł rocznie, czyli dwukrotnie więcej niż 3 lata temu. Drużyna rezerw pochłania co roku 2 mln zł, a w ostatnich latach wydano też 80 mln zł na inwestycje w infrastrukturę, w tym ponad 50 mln zł na budowę Centrum Badawczo Rozwojowego we Wronkach.

Zysk netto

Zgodnie ze słowami dyr. Kacprzyckiego Lech zamknie bieżący sezon zyskiem brutto w wysokości ok. 20 mln zł. Dla ułatwienia pomijam kwestie podatkowe i zrównuję wynik brutto z wynikami netto z poprzednich sezonów, pamiętając, że będzie on niższy o 10-12%. W tym momencie to nieistotne.

Zatem Lech osiągnie w cyklu trzyletnim ponad 50 mln zł zysku, a licząc cały okres na wykresie jakieś 58 mln zł.

Na poziomie jednego sezonu sytuacja może mocno się zmienić, co widzimy na wykresie – raz jest duży zysk, raz kilkanaście milionów straty. Wszystko zależy od wyników sportowych, które oprócz dodatkowych środków zwiększają atrakcyjność zawodników na rynku transferowym.

Zakładając brak udziału w fazie grupowej LKE (Lech bazowo w ten sposób układa budżet), sezon będzie kończył się stratą kilkunastu milionów złotych. Faza grupowa europejskich pucharów lub duża sprzedaż zawodnika to niezbędne czynniki do tego, by klub mógł się rozwijać.

“Najważniejszym i jedynym celem finansowym Lecha jest uzyskiwanie minimalnego zysku w perspektywie kilkuletniej i to nam się w ostatnich latach udaje bardzo dobrze. Wynik finansowy nie jest celem naszego istnienia” uważa Kacprzycki.

Premia UEFA

Na koniec wykres, który już był podawany w wielu miejscach, czyli środki, które wypłaci Lechowi UEFA. Wg drabinki zawierającej szczegółowy opis puli nagród, Lech powinien otrzymać ok. 8 mln euro, czyli 35 milionów złotych.

W Lidze Europy w sezonie 20/21 Lech zarobił ok. 7-7.5 mln euro, jednak proporcje były zupełnie inne. Tam kwota z market pool stanowiła o 1/3 przelanych środków (2.5 mln euro), bo wtedy nie było jeszcze trzecich europejskich rozgrywek.

Rzeczywiste wypłaty są dokonywane na rzecz klubów w okresie październik-czerwiec, z poszczególnych tytułów. Na koniec, czyli w październiku jest tzw. final payment po podsumowaniu przez UEFA budżetu.

Jak widać, na przygodzie w europejskich pucharach kluby mogą zyskać nie tylko dodatkowe środki finansowe z europejskiej centrali. Wiele zależy od tego, jak dużą grupą kibiców może pochwalić się klub oraz jaka będzie frekwencja na meczach domowych. Należy też pamiętać o tym, że dodatkowe mecze wiążą się z nowymi wyzwaniami, także kosztowymi. Na pewno nie jest tak, że te dodatkowe miliony euro stanowią zysk klubu. W przypadku Lecha zysk stanowiła mniej więcej połowa dodatkowych środków.

Komentarze

Na temat “Lech Poznań zyskał w Europie więcej niż tylko pieniądze z UEFA. To droga dla polskich klubów