Cztery drużyny, jeden cel – kto zdobędzie mistrzostwo Polski?

Dziś wieczorem Ekstraklasa dostanie swoją małą Ligę Konferencji – Raków gra z Lechem, a Legia z Jagiellonią. To starcia, które mogą wyznaczyć nie tylko układ tabeli, ale też kierunek walki o mistrzostwo. Analiza ostatnich sezonów pokazuje jasno: mistrz musi narzucić tempo od samego początku. Siedem kolejek za nami, a walka o złoto już zaczyna się różnicować.

Piłkarze Jagiellonii Białystok
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Piłkarze Jagiellonii Białystok

Ekstraklasa: wyścig startuje na nowo

Na środę 24 września zaplanowano prawdziwą piłkarską ucztę – zaległe mecze z udziałem wszystkich czterech polskich pucharowiczów. Raków Częstochowa zmierzy się z Lechem Poznań, a Legia Warszawa podejmie Jagiellonię Białystok. Dla układu tabeli Ekstraklasy mogą one mieć fundamentalne znaczenie.

Jeszcze przed startem sezonu to właśnie te drużyny wymieniano jako głównych kandydatów do mistrzostwa Polski. Najczęściej do tytułu typowany był żądny rewanżu Raków. Niemal równie często na czele predykcji znajdował się aktualny zwycięzca Ekstraklasy, Lech. Nie brakowało też głosów wieszczących Legii koniec mistrzowskiej posuchy. Sytuacji z dystansu przyglądała się przechodząca rewolucję Jagiellonia. Dziś, po siedmiu kolejkach, sytuacja układa się inaczej niż wielu się spodziewało.

Tylko u nas

To dobry moment, by zatrzymać się i spojrzeć, jakie tempo punktowe muszą narzucić pretendenci, jeśli naprawdę chcą walczyć o złoto. Historia pokazuje, że mistrz Polski niemal zawsze zimuje w ścisłej czołówce, a wiosną tylko dowozi przewagę lub skutecznie kontroluje dystans do rywali. Analiza dorobku czterech ostatnich mistrzów daje bardzo wyraźne wskazówki, kto dziś mieści się w „mistrzowskich widełkach”, a kto już od nich odstaje.

To właśnie dlatego warto cofnąć się o krok i przyjrzeć się bliżej liczbom. Ile punktów mieli mistrzowie po siedmiu kolejkach? Ile do końca roku? I przede wszystkim – jakie tempo punktowe musieli utrzymać, by w maju świętować złoto? Zestawiając te dane z obecną sytuacją w Ekstraklasie, można spróbować odpowiedzieć na pytanie, czy Jagiellonia rzeczywiście wyrasta na faworyta, jak wygląda sytuacja Lecha i Legii oraz dlaczego Raków stoi dziś przed arcytrudnym zadaniem.

Czego potrzebuje mistrz Polski?

Za nami dziewiąta kolejka Ekstraklasy, ale nasi pucharowicze rozegrali dopiero siedem meczów. Wciąż dysponujemy zatem stosunkowo niewielką próbką danych. Już teraz można jednak wysnuć pierwsze wnioski dotyczące walki o mistrzostwo Polski.

Ekstraklasa w osiemnastozespołowym formacie funkcjonuje dopiero piąty sezon. Stąd pod uwagę będą brane dane z czterech zakończonych już edycji. W tym czasie mieliśmy trzech mistrzów Polski. Jako jedyny tytuł obronił Lech, co ukazuje, jak trudno w naszych warunkach jest potwierdzić swoją jakość rok po roku.

Początek sezonu to okres, w którym stosunkowo łatwo jest stracić punkty, chociażby z beniaminkami. Grając o mistrzostwo Polski nie można jednak pozwolić sobie na częste potknięcia. Warto od początku narzucić tempo i spoglądać na największych rywali z pozycji lidera. Daje to nie tylko komfort sportowy, ale także mentalny. Sztuka ta dwukrotnie udała się piłkarzom Lecha, którzy po siedmiu spotkaniach znajdowali się na szczycie tabeli. Dodatkowo ich średnia przekraczała dwa punkty na mecz.

Na zbliżony wynik stać było również zawodników Rakowa, którzy zajmowali miejsce drugie. Najsłabiej w tym zestawieniu wypadła Jagiellonia. W jej przypadku była to dopiero szósta lokata i wyraźnie odstająca średnia 1.85 punktu na mecz.

Jak w poprzednich latach radzili sobie przyszli mistrzowie Polski po rozegraniu siedmiu meczów?

SezonKlubMiejsce w tabeli po siedmiu meczachPunkty po siedmiu meczachŚrednia punktów na mecz
2021/2022Lech Poznań1152,14
2022/2023Raków Częstochowa2162,28
2023/2024Jagiellonia Białystok6131,85
2024/2025Lech Poznań1162,28

opracowanie własne, dane za transfermarkt.pl/90minut.pl

Początkowe niepowodzenia można nadrobić w dalszej fazie sezonu. Tabela do końca roku kalendarzowego jest już realistycznym odzwierciedleniem faktycznej rywalizacji o mistrzostwo Polski. Brak obecności na pierwszym lub drugim miejscu nie przekreśla jeszcze szans na wygranie Ekstraklasy, ale utrudnia późniejszą rywalizację.

Trzech z czterech ostatnich mistrzów Polski spędziła zimową przerwę w rozgrywkach na fotelu lidera. Jak pokazują statystyki, konieczne do tego było przekroczenie średniej dwóch punktów na mecz. To nie udało się tylko Jagiellonii, która jako jedyna z czterech poprzednich mistrzów kraju nie była najlepszą drużyną ligi na koniec roku, a ostatecznie i tak sięgnęła po tytuł. Przedział punktów mieścił się w granicy 38-41 oczek.

SezonKlubMiejsce w tabeli do końca rokuPunkty na koniec roku kalendarzowegoŚrednia punktów na mecz
2021/2022Lech Poznań1412,15
2022/2023Raków Częstochowa1412,41
2023/2024Jagiellonia Białystok2382
2024/2025Lech Poznań1382,11

opracowanie własne, dane za transfermarkt.pl/90minut.pl

Najważniejsza tabela to ta po ostatniej kolejce sezonu. Trzech ostatnich mistrzów Polski zdobywało minimum 70 punktów, a ich średnia przekraczała dwa oczka na mecz. W najbardziej zaciętym sezonie triumfowała Jagiellonia, której do tytuły wystarczyły 63 punkty i średnia 1,85. To przykład, że liczy się nie tylko siła samego lidera, ale też poziom całej ligi i to, jak mocno punkty rozkładają się po czołówce. Czy tym razem będzie podobnie? Są podstawy, aby tak sądzić.

SezonKlubPunkty na koniec sezonuŚrednia punktów na mecz
2021/2022Lech Poznań742,17
2022/2023Raków Częstochowa752,20
2023/2024Jagiellonia Białystok631,85
2024/2025Lech Poznań702,05

Jagiellonia – mistrzowskie tempo od startu

Jagiellonia po raz kolejny udowadnia, że potrafi zaskakiwać. Jeszcze przed sezonem niewielu stawiało białostoczan w roli realnych kandydatów do mistrzostwa. Tymczasem zespół z Podlasia nie tylko dobrze wszedł w sezon, ale punktuje dokładnie w takim tempie, jakiego wymaga walka o złoto.

Po siedmiu kolejkach Jagiellonia ma 16 punktów. To dorobek, który w ostatnich latach dawał miejsce lidera. Średnia 2,28 na mecz to wynik identyczny jak ubiegłorocznego Lecha, czy mistrzowskiego Rakowa. Jeśli utrzyma taki rytm, zimą będzie miała ponad 38 punktów. To jasny sygnał dla całej ligi: Jaga nie zamierza oddawać tytułu bez walki.

Jagiellonia ma cechę, która często odróżnia mistrzów od reszty ligi – potrafi przechylić szalę zwycięstwa w wyrównanych meczach. Równie ważna jest jednak szeroka kadra, bo gra w europejskich pucharach wymaga rotacji i świeżości. To będzie ważny test dla trenera – czy uda się uniknąć przeciążenia kluczowych piłkarzy.

Historyczne liczby działają na korzyść białostoczan. Każdy z ostatnich mistrzów punktował podobnie na tym etapie sezonu. To pokazuje, że Jagiellonia naprawdę jest na mistrzowskim kursie. Z perspektywy kibiców w Białymstoku brzmi to jak sen, ale ten sezon może skończyć się drugim tytułem w trzy lata.

Nie wolno jednak zapominać o ryzyku. Kontuzje, spadek formy, czy zwykły pech mogą szybko zatrzymać ten rozpędzony pociąg. Dlatego prawdziwą weryfikacją będą mecze jesienne, kiedy terminarz się zagęści. Jeśli jednak drużyna utrzyma obecną jakość, Jagiellonia może ponownie zapisać się w historii polskiej piłki.

Lech – solidny, ale potrzebuje przyspieszenia

Lech to klub, który przyzwyczaił kibiców do gry o najwyższe cele. W sezonie 2021/22 Kolejorz sięgnął po mistrzostwo, a w tym roku był drugi. Naturalnie więc znalazł się w gronie głównych faworytów do tytułu. Start sezonu 2025/2026 nie był jednak tak imponujący, jak oczekiwano. Po siedmiu kolejkach Lech ma 13 punktów, co pozycjonuje go na szóstej lokacie.

Średnia 1,85 punktu na mecz to poniżej mistrzowskiego tempa z ostatnich sezonów. By kończyć rok w okolicy fotelu lidera, poznaniacy muszą punktować jesienią na poziomie około 2,5 punktu na mecz. To oznacza, że potrzebna będzie seria zwycięstw, a z tym bywało różnie.

Atutem Kolejorza jest szeroka kadra i liderzy stopniowo wracający do zdrowia. Problemem jest jednak defensywa. Lech traci bramki w niemal każdym meczu, co kosztuje punkty. Bez poprawy w tym elemencie trudno będzie nawiązać realną walkę o złoto.

Środowy mecz z Rakowem ma szczególne znaczenie. To starcie z bezpośrednim rywalem z grupy pucharowiczów, który sam desperacko potrzebuje punktów. Dla Lecha zwycięstwo byłoby potwierdzeniem aspiracji i sygnałem, że drużyna wraca na mistrzowski kurs.

Legia – marzenie o tytule vs rzeczywistość

Skomplikowaną sytuację zastajemy także w stolicy. Legia Warszawa weszła w sezon z dużymi ambicjami. Po kilku latach bez mistrzostwa, w stolicy panowała wiara, że teraz wreszcie uda się odzyskać tron. Rzeczywistość okazała się trudniejsza. Po siedmiu kolejkach Legia ma zaledwie 11 punktów i średnią 1,57 na mecz. To wynik najgorszy spośród wszystkich czterech pucharowiczów poza Rakowem. Żaden z ostatnich mistrzów Polski nie miał tak słabego dorobku na tym etapie sezonu.

Statystyki mówią jasno – jeśli Legia chce walczyć o złoto, musi natychmiast wejść na wyższy poziom. Konieczna będzie poprawa gry na wyjazdach i unikanie porażek. Jeśli dystans do lidera urośnie zimą do kilkunastu punktów, dogonienie Jagiellonii czy Lecha będzie niemal niemożliwe. Z drugiej strony – doświadczenie i jakość kadry sprawiają, że wciąż trudno skreślać Legię.

Zobacz również: Ekstraklasa wygrywa z ligami TOP5. Transfer Urbańskiego to nie wyjątek

Środowe starcie z Jagiellonią może dać stołecznej drużynie mentalnego kopa, a takowy jest wyraźnie potrzebny. Ich najcenniejsze zwycięstwo na krajowym podwórku miało miejsce z Koroną Kielce. Starcia z będącymi na podium Wisłą Płock i Cracovią zakończyły się bowiem porażką. Mecze z najmocniejszymi rywalami były zmorą Legii już w poprzednim sezonie. Bez uporania się z tym warszawianie mogą mieć spory kłopot z rozgoszczeniem się w ścisłej czołówce.

Raków – od faworyta do rozczarowania

Największe dotychczas rozczarowanie to bez wątpienia Raków Częstochowa. Sezon zaczynał jako najczęściej wskazywany kandydat do mistrzostwa. Po stracie tytułu w ubiegłym sezonie miał wrócić silniejszy i bardziej zmotywowany. Rzeczywistość brutalnie zweryfikowała te przewidywania. Po siedmiu kolejkach Raków ma zaledwie siedem punktów i średnią dokładnie jednego punktu na mecz. To wynik kompromitujący jak na zespół tej klasy.

Przeczytaj także: Czy wicemistrzostwo Polski to „pocałunek śmierci”?

W historii ostatnich czterech mistrzów nie ma przypadku, by drużyna z tak słabym startem zdołała jeszcze sięgnąć po złoto. Żeby marzyć o dogonieniu czołówki, Raków musiałby pokusić się o imponującą serię zwycięstw. W realiach Ekstraklasy to zadanie trudne, ale przecież nie niewykonalne.

Na problemy Rakowa składa się wiele czynników. Kontuzje kluczowych zawodników, trudności z rotacją i brak stabilnej jedenastki sprawiają, że drużyna nie przypomina już tej maszyny sprzed lat. Defensywa nie daje dawnej gwarancji, a ofensywa ma problemy ze skutecznością. To mieszanka, która prowadzi do utraty punktów nawet w meczach z teoretycznie słabszymi rywalami.

Środowy mecz z Lechem w Częstochowie to dla Rakowa okazja na udowodnienie, że plotki o śmierci projektu Marka Papszuna były przedwczesne. Zwycięstwo z bezpośrednim rywalem o najwyższe cele pozwoliłoby wicemistrzowi Polski na powrót do gry. Porażka oznaczałaby, że trzeba byłoby poważnie zastanowić się nad przedefiniowaniem swoich celów.

Mistrz Polski nie z pucharów?

Od lat w Ekstraklasie funkcjonował prosty argument: mistrzostwo zdobywa ten, kto nie gra w europejskich pucharach. Powód był oczywisty. Dodatkowe mecze w eliminacjach i jesienią powodowały przemęczenie, kontuzje i konieczność rotacji. W rezultacie zespoły, które latem i jesienią koncentrowały się wyłącznie na lidze, zyskiwały przewagę.

Ten sezon jest jednak zupełnie inny. O mistrzostwie mniej lub bardziej intensywnie myślą wszystkie cztery drużyny, które grają w Europie. To oznacza, że argument o przewadze drużyny bez pucharów znika z dyskusji. W praktyce każdy z faworytów zmaga się z tym samym problemem: napiętym terminarzem, podróżami, grą co trzy dni. To wyrównuje szanse i sprawia, że kluczowa staje się jakość kadry oraz umiejętność zarządzania siłami.

Przeczytaj więcej: Od kompromitacji do dominacji. Jak Polska nauczyła się grać w europejskich pucharach?

Oczywiście pozostaje jeszcze jedno „ale”. W tle czają się kluby, które w pucharach nie grały. Cracovia, Wisła Płock czy Górnik Zabrze mogą próbować wykorzystać fakt, że pucharowicze będą skupieni na Europie. To prowadzi do drugiej istotnej obserwacji.

Wszystko wskazuje, że sezon 2025/26 może być bardzo wyrównany. Po siedmiu kolejkach żadna drużyna nie odskoczyła wyraźnie, a różnice punktowe są mniejsze niż zwykle. Jeśli ten trend się utrzyma, mistrz Polski może zakończyć rozgrywki z dorobkiem bliższym 63 punktom Jagiellonii sprzed dwóch edycji, niż 75 oczkom Rakowa z sezonu 2022/23.

Walka o złoto w Ekstraklasie zawsze jest maratonem, ale już dziś widać, kto ma oddech mistrza. Jagiellonia biegnie jakby znała trasę na pamięć, Lech wciąż rozgląda się na boki, Legia gubi rytm, a Raków potyka się o własne ambicje.

Mistrzem może zostać nie ten, kto będzie miał najwięcej spektakularnych zwycięstw, lecz ten, kto najrzadziej będzie się potykał. Ekstraklasa bez wyraźnego hegemona, z kilkoma kandydatami i realną szansą na niespodziankę, to przepis na kapitalne emocje być może do ostatniej kolejki.

Kto będzie mistrzem Polski?

Lech Poznań 0%
Raków Częstochowa 0%
Jagiellonia Białystok 0%
Legia Warszawa 0%
Ktoś inny 0%
0 Głosy
Oddaj swój głos:
  • Lech Poznań
  • Raków Częstochowa
  • Jagiellonia Białystok
  • Legia Warszawa
  • Ktoś inny