Paulo Sousa: Gra na trzech napastników? Dobra decyzja, będziemy próbować częściej

Paulo Sousa
Obserwuj nas w
Grzegorz Wajda Na zdjęciu: Paulo Sousa

Decyzja Paulo Sousy o wystawieniu trzech napastników na mecz z Andorą (3:0) mogła zaskakiwać. Sam selekcjoner po meczu był jednak… zaskoczony, że kibice się tego nie spodziewali. Co więcej, Portugalczyk dość jasno zadeklarował, że to wcale nie jest opcja jedynie na tych najsłabszych rywali.

Paulo Sousa… o trójce napastników

Decyzja była słuszna. Już na początku swojej pracy mówiłem, że mając tak mocno obsadzony przód, będę szukał możliwości interakcji między napastnikami. Chcę jednocześnie przekazać jasny sygnał zespołowi i naszym przeciwnikom. Wcale nie jest powiedziane, że to ustawienie zarezerwowane tylko na mecz z Andorą.

O irytacji zagraniami do tyłu

Zawsze chcę, by moi zawodnicy grali szybko. Chcę, by tworzyli jak najwięcej sytuacji. To dla nas ważne. Możemy grać bezpiecznie, ale czasem trzeba inaczej. Podczas przerwy powiedziałem piłkarzom, że trzeba skupić się na pomocy, która była w tej samej linii, co obrona. Nie było komunikacji między napastnikami w pierwszej połowie.

O jakość gry na skrzydłach

Jeśli chodzi o prawą stronę, było dobrze, tworzyliśmy sytuacje. Było dużo dobrych podań do Jóźwiaka. Na lewej stronie nie było tego tak dużo. Rybus prowokował sytuacje, ale może prowokować ich więcej. Mamy trzech napastników i dośrodkowania były konieczne, dlatego atakowaliśmy skrzydłami. Interakcja między Plachetą, a Grosickim była fenomenalna, na jej podstawie była bramka.

O debiutantach

Jeśli Karol Świderski będzie grał, jak dziś, napastnicy będą strzelać bramki. Jest nieśmiały jeśli chodzi o interakcje z zespołem, ale z upływem czasu były dobre. Idealnie się wpasował i cieszę się z tego, jak wyglądał. Biega bardzo szybko, tworzy sytuacje, dobrze gra lewą nogą. Kacper Kozłowski był fantastyczny. Jest to dobrze grający chłopak, powołaliśmy go z myślą o przyszłości, o mistrzostwach świata. Biorąc pod uwagę, że nie ma na jego pozycji dużej konkurencji, myślimy odegra wielką rolę w kadrze.

O cofaniu się Roberta Lewandowskiego

Roberta nie widzę jako pomocnika, wcale tak nie jest. Był bardzo mobilny, grał między liniami, jest przyzwyczajony do tego, bo tworzy podobnie gra w Bayernie. Robert nie jest pomocnikiem, a po prostu odnajduje się wszędzie.

O występie Arkadiusza Milika

Wymagam dużo więcej zarówno od Milika, jak i od innych zawodników. Arek przede wszystkim przez bardzo duży czas nie grał, teraz gra ciągle. Z jednej strony to dobrze, bo kondycyjnie szybciej wróci do normy. Z każdym meczem będzie lepszy. Musi być bardziej agresywny, musimy podnieść jego standard gry, bo to dobry zawodnik. Ma też nową rolę na boisku, wspiera pomocników, nie jest przyzwyczajony do tego. To bardzo skromny piłkarz, który pracuje bardzo ciężko. Z Węgrami był jedną linię za Robertem. Dla niego jest to proces, który na końcu skończy się zadowoleniem z jego gry.

O odesłaniu Michała Helika na trybuny

Rozmawiałem z nim. Chcieliśmy mieć innych dostępnych zawodników. Nie sądziłem, że jego charakterystyka się dziś przyda, zwłaszcza, że postanowiliśmy dać szansę na debiut Kamilowi Piątkowskiemu.

Komentarze

Na temat “Paulo Sousa: Gra na trzech napastników? Dobra decyzja, będziemy próbować częściej

Gra z trzema snajperami spowodowała, że jedyne zagrożenia pod bramką Andory wynikały z dośrodkowań – głównie ze strony aktywnego Jóźwiaka, a brakowało w taktyce miejsca dla playmakera. Brak sensownego rozegrania w środku pola spowodował, że Lewandowski musiał się głębiej niż zwykle cofać. Rozgrywanie również cofniętego Zielińskiego z Krychowiakiem i stoperami było pozbawione elementu zaskoczenia i niekonstruktywne. Zresztą odegrania do tyłu, gra z klepki jedynie na własnej połowie w momencie rozpoczynania akcji i podania w poprzek boiska to element dobrze nam znany od wielu lat w polskie kadrze. Owacji za to nie byłoby nawet gdyby na trybunach siedzieli wyposzczeni brakiem wrażeń kibice.

Co do stoperów – Souza na mecz z Węgrami znalazł miejsce dla Glika na… ławce, tłumacząc, że jest on zbyt wolny i nie nadaje się do roli stopera rozgrywającego piłkę w ustawieniu z wysoko ustawioną linią defensywy. Takie były założenia na wyjazdowy mecz z równorzędnym rywalem. OK, niech będzie, że Souza chciał zaatakować Węgrów w Budapeszcie. Pytanie jednak – po co Souzie potrzebny wolny i niekreatywny, a silny i nieustępliwy Glik w starciu z Andorą, gdy tym bardziej linia defensywy powinna być wysunięta na połowę rywala, a stoperzy – przy braku ofensywnie ustawionego playmakera – w głównej mierze odpowiadali za rozgrywanie piłki i budowanie akcji.

Niestety wczorajszy mecz nie był ani porywający, ani przekonujący. Próżno oczekiwać sukcesu w starciu na Wembley, tym bardziej że bez wsparcia jedynego piłkarza, który potrafi wygrać samemu rozstrzygnąć losy meczu, nawet gdy gra zespołu kompletnie się nie układa.

Pytanie, czy Souza podoła wyzwaniu, czy też po prostu polscy piłkarze pewnego progu nie są w stanie pokonać. Oczekiwania zawsze mamy wysokie i chociaż niby wiadomo, to jednak ciągle się łudzimy, że może akurat tym razem ugramy coś więcej. Niestety nie jesteśmy na poziomie Anglii, czy Niemiec, ale zamiast wspaniałych meczów oczekujemy od reprezentacji, że po dobrej grze pewnie i stosunkowo wysoko wygramy ze słabeuszami, rywali z naszej półki będzie potrafili ograć, a z mocniejszym rywalom uda nam się napsuć trochę krwi.

Rozumiem, że selekcjonera nie miał czasu na sprawdzenie swoich piłkarzy, ale póki co wiele jego decyzji jest nietrafionych. Musi jeszcze wiele zrozumieć na treningach, zanim ustawi trafioną jedenastkę z sensownymi założeniami taktycznymi…