Zbigniew Boniek: życzę Czarkowi, by miał więcej szczęścia ode mnie

Zbigniew Boniek
Obserwuj nas w
fot. Grzegorz Wajda Na zdjęciu: Zbigniew Boniek

– Nie jestem zawiedziony, że odchodzę z PZPN. Takie są przepisy i bardzo dobrze. Po ośmiu latach powinien się zmienić porządek, powinna wejść inna mentalność. A jak to będzie wyglądało, to ocenimy – powiedział Zbigniew Boniek kilka chwil po wybraniu jego następcy. Tym został Cezary Kulesza.

Jaką radę dałby pan nowemu prezesowi PZPN?

Żeby dnia nie zaczynał od lektury prasy i Internetu, nie przeglądał portali społecznościowych. Kiedy ja przejmowałem to stanowisko w 2012 roku były zupełnie inne czasy, było łatwiej. Nasze społeczeństwo było trochę inne. Dziś jesteśmy nastawieni negatywnie jedni do drugich, wzrósł hejt, kłócimy się na Twitterze. A poza tym potrzebujemy sukcesów sportowych, więc niech Czarek ulepsza to, co robiliśmy przez ostatnie lata i ma więcej szczęścia.

Szczęścia?

Nam brakuje sukcesów na arenie klubowej. To nie jest zarzut do kogokolwiek, ale jeśli my nie będziemy grali w każdym z tych trzech europejskich pucharów, to nie będziemy bogaci. Ja sobie wyliczyłem, że udział jednej drużyny w Lidze Mistrzów, Europy i Konferencji, to rocznie 200 mln zł trafiających do Ekstraklasy. My tego nie podnosimy. A pieniądze są potrzebne do lepszego zarządzania klubem, by nie trzeba było wyprzedawać najlepszej młodzieży. By budować lepszą rzeczywistość. Ja na tym polu nie miałem szczęścia, a Czarkowi go życzę.

Jak planuje pan pomagać Cezaremu Kuleszy jako wiceprezydent UEFA?

Chciałbym bardzo pomóc przy organizacji mistrzostw Europy kobiet w 2025 roku. Ale na pomoc generalnie może liczyć, choć dziś nie jest czas, by o tym mówić. Ja kiedyś przegrałem wybory dostając 19 głosów, a przez następne cztery lata Grzegorz Lato zawsze mógł na mnie liczyć. Teraz nie będzie inaczej.

Jest pan zawiedziony, że nie mógł być dłużej prezesem?

Nie. Takie są przepisy i bardzo dobrze. Po ośmiu latach powinien się zmienić porządek, powinna wejść inna mentalność. A jak to będzie wyglądało, to ocenimy.

Jakie nadzieje i jakie obawy ma pan w związku z prezesurą Cezarego Kuleszy?

Nie mam żadnych nadziei ani obaw. Nie jestem człowiekiem, który chciałby to w ogóle komentować. Polska piłka ma we mnie przyjaciela, który skończył po dziewięciu latach bycie prezesem PZPN i wychodzi bez połamanych rąk i nóg. Pod względem organizacyjnym i logistycznym wiele federacji mogłoby się od nas uczyć. Pod względem sportowym pewne rzeczy można było zrobić lepiej. Ale gdybym zaczął wymieniać rzeczy, które zrobiliśmy dobrze, powstałaby z tego książka. Dziś nie o to chodzi.

Czytaj więcej: Cezary Kulesza: Paulo Sousa należy do naszej rodziny. Ocenimy go po wrześniowych meczach

Komentarze