“Czasami wszyscy korzystają na rozstaniu”. Aubameyang musiał odejść

Pierre-Emerick Aubameyang
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Pierre-Emerick Aubameyang

Dokładnie tydzień przed El Clásico Piers Morgan zastanawiał się, dlaczego fani Arsenalu twierdzą, iż Pierre-Emerick Aubameyang wpływał negatywnie na ich drużynę. Ostatecznie te rozważania doprowadziły brytyjskiego dziennikarza do bardzo kontrowersyjnych wniosków, jednak ja niekoniecznie o tym. Morganowi odpowiedział sam zainteresowany, który przyznał, że “czasami wszyscy korzystają na rozstaniu”. Cóż, chyba widać, że doskonale wiedział, co mówi.

  • Pierre-Emerick Aubameyang spędził na The Emirates dokładnie cztery lata
  • Gabończyk w barwach Arsenalu wywalczył m.in tytuł króla strzelców Premier League, jednak trudno określić jego przygodę w Londynie jako w pełni udaną
  • Niektórzy nazywali 32-latka “piłkarzem skończonym” i kwestionowali jego przenosiny do Barcelony
  • Tymczasem na Camp Nou Aubameyang wyraźnie odżył – wystarczyło zmienić miejsce pracy

Pierre-Emerick Aubameyang i tajemnica rozstania z Arsenalem

Czy Arsenal tęskni za Gabończykiem? I tak, i nie. Kibice Kanonierów z rozrzewnieniem wspominają czasy, kiedy byłemu zawodnikowi Borussii po prostu się chciało i wszystko mu wychodziło. Banalne, prawda? Jednak później przyszły także momenty, kiedy Aubameyangowi się chciało, ale niekoniecznie mu wychodziło. Nawet wtedy fani The Gunners dalej aktywnie wspierali swojego ulubieńca. Niestety, w końcu Pierre-Emerick Aubameyang zaliczył jeszcze jeden etap przygody z Londynem. Etap ostateczny, zatytułowany “nie wychodzi mi i nie chce mi się”. Niektórzy powiedzą, że to wina Artety, który nie potrafił do niego dotrzeć. Inni zwrócą uwagę na zachowanie napastnika u schyłku jego związku z BVB. Nie zabraknie też zwolenników teorii koniecznych zmian. A jaka jest prawda futbolu, to znaczy prawda Aubameyanga?

Żegnam i robię to dla twojego, mojego i naszego dobra

“Czasami wszyscy korzystają na rozstaniu”. I ten krótki cytat zawiera w sobie jakiś procent z każdej powyższej wersji wydarzeń. Pierre-Emerick Aubameyang musiał odejść. Nie ze względu na Artetę albo przynajmniej nie tylko ze względu na Hiszpana, ale przede wszystkim ze względu na siebie. Musiał to zrobić, ponieważ bardziej krytyczni fani zaczęli insynuować, jakoby wychowanek Milanu osiągnął już status “piłkarza skończonego”. Czy mieli rację? Po części tak. Aubameyang był skończony. Jednak nie jako człowiek i zawodnik, ale jako gracz Arsenalu. Tweety, w których Piers Morgan atakuje Mikela Artetę i kwestionuje jego umiejętności, nie zmienią absolutnie nic. Oczywiście nie mogę zabronić Brytyjczykowi posiadania własnego zdania, jednak bez wątpienia mogę napisać, że Piers Morgan mija się z prawdą. Arsenal z Aubameyangiem i bez Artety nie radziłby sobie tak dobrze, jak radzi sobie teraz. I analogicznie – Barcelona bez Aubameyanga najprawdopodobniej nie zdołałaby zdeklasować Realu. A, i jeszcze jedno – Arsenal z Aubameyangiem i Artetą na pewno w tej chwili nie plasowałby się na 4. miejscu w Premier League.

Musisz odejść, ale nie chcemy, żebyś to robił

Ten toksyczny związek należało przerwać. Na szczęście obie strony zdołały to zauważyć, a kontrakt rozwiązano za porozumieniem stron. Być może całe zło to wina wyłącznie Auby, który wcześniej niejednokrotnie dawał światu znać, że chodzi własnymi ścieżkami. Prawdziwy kot, zarówno na boisku, jak i w życiu prywatnym. W pewnym momencie coś się wypaliło i żadnymi siłami nie dało się wzniecić ognia miłości, który niegdyś łączył 32-latka z The Emirates. Takie sytuacje bez wątpienia są bolesne dla wszystkich stron. Piłkarzowi nie wychodzi, chociażby bardzo chciał. A jak nie chce, to sprawa jest nieco bardziej oczywista. Ale… Jak to nie chce? Przecież za niego zapłaciliśmy, co tydzień przelewaliśmy ogromne pieniądze na jego konto, stworzyliśmy mu idealne warunki. Przecież zawsze mówił dzień dobry i robił taką piękną cieszynkę z Lacazettem. Kibice go kochali, kibice mu ufali.

Jak to zwykle w życiu bywa, często rościmy sobie zbyt duże prawa. W wielu różnych sytuacjach, do wielu różnych rzeczy. “Pan każe, sługa musi”. “Klient płaci, klient wymaga.” A także “rozkaz – rzecz święta”. I na tej podstawie byliśmy lub niektórzy byli przekonani, że Pierre-Emerick Aubameyang już zawsze będzie występował w koszulce w Arsenalu i co sezon będzie walczył o koronę króla strzelców. Pieniążki regularnie lądowały na koncie, prawda? No to graj i nie narzekaj. Nie miej pretensji, że wymagamy, nie oczekuj, że zrozumiemy. Bo i co tu rozumieć? Jesteś piłkarzem, nie człowiekiem.

Sanatorium miłości

Sam niejednokrotnie podnosiłem głos i nie szczędziłem nieparlamentarnych określeń, gdy Aubameyang marnował kolejną doskonałą okazję. Nieraz zastanawiałem się, o co właściwie mu chodzi. Chyba miałem do tego prawo, ponieważ Gabończyk rzadko kiedy tłumaczył swoje ekscesy przed szerszą publicznością. Czy musiał – to kwestia dyskusyjna. No ale w końcu postanowił zabrać głos.

Dziewięć goli w 11 meczach w barwach Barcelony to najlepsze możliwe usprawiedliwienie. Nie takie, na którym podrabiamy podpis mamy i wręczamy nauczycielce z nadzieją, że nie będzie jej się chciało wnikać w szczegóły. Postawa Auby na Camp Nou to wręcz dokument wagi państwowej, podpisany przez prezydenta.

Niedzielny wieczór na Santiago Bernabeu był wyjątkowy. Z wielu powodów i dla wielu osób. W tym gronie znalazł się także Pierre-Emerick Aubameyang, który zdobył dwie bramki i asystował przy trafieniu Ferrana Torresa. Już nie oskarżać Artety o umyślne działanie na szkodę Gabończyka i zastanawiać się, co by było, gdyby. Czasami wszyscy korzystają na rozstaniu. Na tym skorzystali Aubameyang, Arsenal, Barcelona, Mikel Arteta, Xavi i Ousmane Dembele.

Komentarze