Staszewski: Z korupcją walczymy do końca. Naszego albo jej

Sebastian Staszewski
Obserwuj nas w
Archiwum Na zdjęciu: Sebastian Staszewski

Sebastian Staszewski w felietonie dla goal.pl komentuje ostatnie kary za korupcję w polskim futbolu.

Czytaj dalej…

Kilka dni temu Sąd Okręgowy we Wrocławiu orzekł, że w sezonie 2004/2005 klub Groclin Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski tak bardzo chciał zdobyć Puchar Polski, że jego działacze – zapewne w zgodzie z przekonaniem, że sprawiedliwość musi być po ich stronie – dali granat, czyli łapówkę, nomen omen Jackowi G. A ten w zamian za pękatą kopertę postanowił na 90 minut zapomnieć o uczciwości. Ale Temida, mimo zasłoniętych oczu, okazała się równie spostrzegawcza, co widzowie feralnego meczu i po 15 latach sprawa znalazła swój finał, a Groclin puchar stracił. Na szczęście, bo korupcja jest jak gruźlica – nieleczona powoli zabija. Dlatego trzeba z nią walczyć do samego końca. Naszego lub jej.

Korupcja nie ma wytłumaczenia

Odkopałem niedawno kilka starych książek. Dwie nieżyjącego już Janusza Atlasa oraz jedną żyjącego wciąż Tomasza Jagodzińskiego. Sporo miejsca ich autorzy poświęcili wszelakim formom futbolowej korupcji, która w czasach, gdy ją opisywali (czyli na początku lat 90.) była powszechna, jak strzelające do siebie na ulicach polskich miast gangi. Tylko co z tego, skoro mimo, iż o kupczeniu pisało się często i gęsto, to niewiele z tego wynikało. Wszakże nawet dziennikarze byli nim skażeni, zmieniając czasem noty sędziowskie w swoich gazetach w zamian za pralkę przywiezioną Żukiem prosto z Wielkopolski.

Dziś, gdy większość wskazuje palcem i krzyczy, że granda i za kraty, są tacy, którzy tłumaczą: „Takie były czasy, nie dało się inaczej. Nawet jeśli się nie chciało, to się musiało”. Po lekturze wspomnianych książek – „Sprzedana liga”, „Cwaniaczku, nie podskakuj” – jestem w stanie w to uwierzyć. Ale skoro jednak byli odważni, próbujący piętnować patologię, to trudno tym tłumaczyć tych, którzy zgrzeszyli.

Smród szamba

Korupcja w futbolu to coś skrajnie obrzydliwego; coś, co wyniszczało piłkę nad Wisłą przez dekady. Ci najstarsi, wciąż żyjący piłkarze tłumaczą, że kiedyś było inaczej: my wam odpuścimy dziś, a wy nam za pół roku, żadnej kasy, to układ dżentelmeński! I tak rok po roku ci dżentelmeni oszukiwali wszystkich dookoła, aż po latach jednego z nich złapano na wożeniu zwitków stuzłotówek w zapasowym kole.

Zapytałem niedawno dobrego kolegę czołowego niegdyś sędziego, czemu jego zdaniem tamten brał. Miał przecież w środowisku opinię znakomitego fachowca, co doceniano także za granicą. Poza tym pochodził z tak bogatego domu, że przaśnym działaczom w przydużych marynarkach trudno było zaoferować kwoty robiące na nim wrażenie. A mimo to facet drukował. Zdaniem tego znajomego – nie dla kasy, a dla dobrych not. Czyli kariery. Bał się, że jak nie weźmie, to mu nie dadzą. Bo ktoś inny nie wziął i musiał zakończyć przygodę z gwizdkiem. No i że to inna sytuacja… Bzdura! Niezależnie od motywacji, każdy przejaw korupcji ma ten sam smród – smród szamba z ohydnego finału AD 1998, w którym Amika Wronki w przerwie meczu miała wręcz licytować się z Aluminium Konin, kto da więcej skorumpowanemu oszustowi w czarnej koszulce, który na nazwisko ma Kowalczyk, a na imię Marek.

Zbrodnia i kara

Skoro jest zbrodnia, to musi być kara. Jaka będzie właściwa? Czy nie za ostro? Może zbyt delikatnie? To ważne pytania. Lata mijają, w klubach zmienia się tkanka. Matacze, którzy wódkę pili na śniadanie, siedzą w bujanych fotelach. Pojawili się młodzi, ambitni, uczciwi. I ich należy chronić. Tak postrzegam karę dla Groclinu, który z klubem z Grodziska łączą obecnie tylko wspomnienia. Kara była efektowna, medialnie głośna, ale niewinni ludzie nie dostali po łapach. Musieli tylko przełknąć edycją historii.

A co z karą dla Cracovii, która ukarała się sama? Z jednej strony z terrorystami się nie negocjuje, ale tu sytuacja była znacznie bardziej skomplikowana. Na końcu krakowski klub musiał być ukarany i był. Nie czuję się jednak na siłach, aby stwierdzić, czy minus pięć punktów (to chyba za mało) i rekordowa grzywna miliona złotych (dwa razy wyższa niż druga największa, więc spora) to odpowiednia pokuta.

Nazwiska skrócone do jednej litery

Warto też pamiętać o karaniu jednostek, a nie wyłącznie instytucji. W przypadku Cracovii hersztem procesu był Jacek P., były sędzia i obserwator. W Groclinie był to działacz Władysław K. Ale ryba psuła się od głowy. Z niedowierzaniem przeczytałem w „Dużym Formacie” wywiad z byłym właścicielem drużyny, Zbigniewem Drzymałą. Ten tłumaczył, że takie były tamte czasy. „Groclin nie był ani lepszy, ani gorszy od innych” – bezceremonialne przyznał. Przypomniała mi się od razu, jak to Drzymała, kochający tenis, wybudował sobie kort i rozgrywał na nim mecze. Przez lata z uśmiechem przyjmował na swoje konto punkty za wyraźne auty, które jego pracownicy określali jako „Idealnie w linię!”, klaszcząc jak na festiwalu w Sopocie. A Drzymała podnosił kciuk i udawał, że jest kolejnym Fibakiem. Może tak samo cieszył się po zdobyciu Pucharu, który kosztował nie pot i łzy, a 10 tysięcy złotych.

A takich Jacków P., Władysławów K. i Drzymałów były dziesiątki, może nawet setki. Od B klasy po dawną 1 ligę. Gdyby udało się udowodnić każdy Piłkarski Poker, całą historię polskiego futbolu trzeba byłoby napisać od nowa. Na przykład w 1993 roku. Po ukaraniu Legii i ŁKS mistrzem został Lech, który w tamtym sezonie… także kupował. Ale tak się złożyło, że akurat nie w słynną „niedzielę cudów”.

Ale skoro trzeba, to piszmy historię raz jeszcze. Niech nikt z tych, którzy psuli piłkę za brudny szmal, nie śpi spokojnie. Może przyjdą po nich dziś, a może za 10 lat? Może zabiorą mistrzostwo albo jakiś puchar? Może skrócą nazwisko do jednej litery? Przyłożą solidną karę? Najlepszym lekarstwem przed nawrotem choroby jest strach przed konsekwencjami. Dlatego z korupcją trzeba walczyć do samego końca – naszego albo jej. Nawet jeśli w opasłych archiwach trzeba będzie dokonać kolejnych korekt.

Sebastian Staszewski
(autor jest twórcą kanału “Po Gwizdku” na YouTube. Współpracuje też z Polsatem Sport i Super Expressem)

Komentarze