Biało-czerwoni pokażcie, że możecie być waleczni i niebezpieczni

Polska - Słowenia
Obserwuj nas w
fot. Grzegorz Wajda Na zdjęciu: Polska - Słowenia

Reprezentacja Polski dzisiaj wieczorem zmierzy się w kolejnym meczu Ligi Narodów UEFA z Bośnią i Hercegowiną. Spotkanie z udziałem podopiecznych Jerzego Brzęczka elektryzuje opinię publiczną. Czy dzisiaj Biało-czerwoni wykorzystają swój potencjał w ofensywie? Czy Kamil Grosicki uruchomi swoje turbodoładowanie? Jak spiszą się środkowi pomocnicy, którzy nie dodawali ostatnio żadnego ofensywnego kolorytu? Czy Arkadiusz Milik okaże lepszym rozwiązaniem w ofensywie niż Krzysztof Piątek? W końcu, czy nasza narodowa drużyna istnieje bez Roberta Lewandowskiego? Pytań wiele. Odpowiedzi otrzymamy już wkrótce.

Czytaj dalej…

Reprezentacja Polski, czy ktoś tego chce, czy nie, nie wygrała jeszcze meczu w niedawno utworzonych rozgrywkach. Biało-czerwoni w Zenicy rozegrają swoje szóste spotkanie w Lidze Narodów UEFA. Jak na razie polski team zaliczył trzy porażki i dwa remisy. Kompromitacja i żenada. Szwajcarzy, którzy przegrali z nami na Euro 2016, mają dwa zwycięstwa w tych rozgrywkach, a my wciąż jesteśmy w okopach. Czy dzisiaj “Orły Brzęczka” wywalczą swój pierwszy triumf w Lidze Narodów UEFA?

Kategoryczne nie dla strachu i bojaźni

Wbrew pozorom porażki nie bolą postronnych obserwatorów. Nie wierzycie? Pamiętacie mecz drużyny Adama Nawałki z Niemcami z września 2015 roku, który był rozgrywany we Frankfurcie nad Menem? Wówczas polski team przegrał 1:3 z naszymi zachodnimi sąsiadami, ale po zakończeniu spotkania nie brakowało pochlebnych słów. Część kibiców Biało-czerwonych była z tego zespołu bardziej dumna, niż po starciu z października 2014 roku, gdy Polska wygrała 2:0 z Niemcami w Warszawie na Stadionie Narodowym. Dlaczego? Polacy po prostu nie przestraszyli się swoich rywali, nie byli bojaźliwi. Byli waleczni i niebezpieczni jak z hasła na pamiętnym autokarze.

Fani Biało-czerwonych chcą widzieć nie tylko walkę i skuteczną grę w obronie. Chcą widzieć prostopadłe podania od pomocników do napastników, chcą widzieć akcje uskrzydlające. Nie chcą widzieć obrony Częstochowy. Wolą cieszyć się z prostych zagrań pomocników na obieg do bocznych obrońców, którzy mogą posłać centrę w pole karne swoich adwersarzy, aby futbolówka znalazła nogę lub głowę napastnika Biało-czerwonych. To naprawdę nie są duże oczekiwania. Przecież na taką grę pięć lat temu było stać nawet Gibraltar, który co prawda przegrał z Polską różnicą siedmiu goli, ale sam zdobył bramkę. Tym samym mecz zakończył się wygraną Biało-czerwonych 8:1.

W powszechnej opinii utarło się, że reprezentacja Polki od momentu, gdy stery nad zespołem przejął Brzęczek, nie poprawiła się w niczym. Polska drużyna cały czas prezentuje się tak samo słabo, jak to miało miejsce w starciach z Kolumbią, Senegalem, czy Japonią, słyszę z różnych stron. Tak odważnej tezy nie postawię, bo doceniam pomysły na grę w obronie, ale wiem, że samą obroną niewiele się wygra, jeśli nie żądli się w ataku. Reprezentacja Polski niestety cały czas bazuje na grze defensywnej, nie wykorzystując swojego potencjału ofensywnego, a to wkurza. Mamy w drużynie narodowej zawodników wartych miliony euro, których chcieli mieć w swoich zespołach Juergen Klopp, czy Maurizio Sarri, a sztab szkoleniowy reprezentacji Polski ten potencjał gasi jak zapałkę.

“Orły Brzęczka” stać na wiele, czas to pokazać!

Oczywiście można grać, tak jak to miało miejsce w miniony piątek, stawiając nierzadko na siedmiu zawodników w linii defensywnej. Pytanie tylko, czemu ma to służyć? Czy nadal Biało-czerwoni mają być postrzegani jako drużyna broniąca wyniku, która będzie chciała się przeczołgać z jednej fazy turnieju rangi mistrzowskiej, do drugiej? Będziemy tak grać i co? Naprawdę chcemy być drugą Grecją, która do dzisiaj jest wyśmiewana za swój styl, który dał jej mistrzostwo Europy w 2004 roku? Wygramy trofeum, pocieszymy noc, czy dwie, a później co dalej? Przecież taki triumf nie wpłynie na rozwój piłki w naszym kraju.

O tym, że możliwa jest ładna dla oka gra, przekonują się w ostatnim czasie kibice reprezentacji Włoch. Squadra Azzura zawsze uchodziła za zespół skupiający się na grze w obronnie. Włosi zawsze byli kojarzeni z “catenaccio”. Wszystko uległo jednak zmianie, gdy zespół objął Roberto Mancini. Włosi zaczęli grać ultraofensywnie, stawiając na ustawienie 4-3-3. Nie ma zatem rzeczy niemożliwych. Liczę, że dzisiaj w starciu z przeciwnikiem, z którym w sumie możemy jeszcze zagrać na Euro w grupie, pokażemy kły, udowadniając, że ofensywna i ładna dla oka gra nie jest nam obca. Bronić się potrafimy i super. Teraz pora zobaczyć oblicze zespołu, za które kibice są w stanie kupować koszulki, szaliki, gadżety. Pora zobaczyć drużynę, z którą każdy Polak będzie chciał się utożsamiać.

Łukasz Pawlik

Komentarze