Raków nie chciał być gorszy od Lecha. Pogrom w Częstochowie [WIDEO]

Milan Rundic i Ivi Lopez
Obserwuj nas w
Pressfocus Na zdjęciu: Milan Rundic i Ivi Lopez

Najmniejszych problemów nie miał Raków Częstochowa z odniesieniem zwycięstwa nad drużyną FC Astany. Podopieczni Marka Papszuna grali jak z nut i zaaplikowali rywalom aż pięć goli. Przed rewanżem wicemistrz Polski może zatem czuć się komfortowo.

  • Gospodarze typowani byli jako wyraźny faworyt pierwszego spotkania drugiej rundy eliminacji do Ligi Konferencji Europy
  • Wicemistrz Polski szybko udokumentował swoją wyższość nad rywalem kolejnymi bramkami
  • Raków strzelił dwie bramki przed przerwą, dołożył trzy po przerwie i wygrał 5:0

Nawet w osłabieniu Raków był dwie klasy wyżej

Raków zainspirował się dokonaniami Lecha Poznań w meczu z Dinamo Batumi i również postanowił zacząć od szybkiego prowadzenia. Na uderzenie z dystansu zdecydował się król strzelców ubiegłego sezonu Ekstraklasy – Ivi Lopez. Strzał Hiszpana zmierzał w sam środek bramki, ale fatalnie zachował się Milosević, który pozwolił piłce przekroczyć linię bramkową i mieliśmy 1:0. Chwilę później gospodarze mogli podwyższyć prowadzenie, ale tym razem przy uderzeniu Wdowiaka bramkarz Astany stanął już na wysokości zadania.

W 21 minucie drugą już żółtą kartkę obejrzał Sorescu, przez co osłabił drużynę na blisko 70 minut rywalizacji. Mimo utraty zawodnika do drużyna z Częstochowy dalej prowadziła grę i podwyższyła w 41 minucie prowadzenie na 2:0. Fantastyczne prostopadło podanie w pole karne posłał Lederman, a strzałem z pierwszej piłki popisał się Wdowiak, dopisując na swoje konto gola. Astana była kompletnie bezradna. Pierwsza połowa nie przyniosła im żadnej klarownej okazji bramkowej.

Podkreślenie wyższości w drugiej połowie

W drugiej odsłonie meczu piłkarze przyjezdnych zadbali o to, żeby szanse się wyrównały i od 62 minuty zmuszeni byli grać w 10, po czerwonej kartce dla Kusyapova. W 65 minucie po kolejnym błędzie defensywy rywali bramkę na 3:0 strzelił Gutkovskis. Łotysz wykorzystał zamieszanie w polu karnym i mocnym uderzeniem z bliskiej odległości zmusił Milosevicia do wyciągnięcia piłki z siatki po raz trzeci.

Na kwadrans przed końcem tym razem ciasteczkiem popisał się Ivi Lopez, który podał do Koczerhina, a wynik na tablicy zmienił się na 4:0. Będąc sam na sam z bramkarzem rywala Ukrainiec zachował nerwy na wodzy i pewnym uderzeniem wykończył akcję. Po raz kolejny jakby od niechcenia zagrała defensywa gości, która nie kwapiła się zbytnio do utrudniania życia piłkarzom formacji ataku Rakowa.

W ostatniej minucie doliczonego czasu rzut karny otrzymała drużyna Rakowa, po faulu na Vladyslavie Kocherginie. Do jedenastki podszedł wprowadzony w drugiej połowie Fran Tudor i ustalił wynik meczu na 5:0. Chwilę później sędzia zagwizdał po raz ostatni, a piłkarze gospodarzy mogli świętować imponujące zwycięstwo.

Komentarze