Derby Barcelony w cieniu kolejnego sędziowskiego skandalu

Mateu Lahoz
Obserwuj nas w
Pressfocus Na zdjęciu: Mateu Lahoz

Nawet realizator sobotnich derbów Barcelony pogubił się już w odnotowywaniu kolejnych kartek, jakie Matheu Lahoz co rusz pokazywał piłkarzom obu drużyn. Niestety po raz kolejny wynik spotkania zszedł daleko na drugi plan wobec cyrku objazdowego, jaki na Camp Nou rozstawił skład sędziowski. Starciu FC Barcelony z Espanyolem dawno już nie towarzyszyły takie emocje. Żal jednak, że nie były one efektem gry obu drużyn. O tym meczu na pewno będzie się mówiło jeszcze długo i to nie tylko w Hiszpanii.

  • Sobotnie derby Barcelony zakończyły się podziałem punktów
  • Znów postacią pierwszoplanową był arbiter Matheu Lahoz
  • Sędzia podejmował wiele skandalicznych decyzji, a mocno skrzywdzona mogła czuć się FC Barcelona

Derby Barcelony – starcie dwóch styli

Próżno szukać będąc w Barcelonie sklepików, czy nawet straganów z gadżetami, czy koszulkami Espanyolu Barcelona. Podróżując do stolicy Katalonii, można odnieść wrażenie, że w mieście kibicuje się tylko jednemu klubowi i jest nim FC Barcelona. Sam miasto odwiedzałem już dwukrotnie i dopiero po dotarciu w okolice stadionu Estadi Cornella-El Prat dostrzegłem merch poświęcony Papużkom. Kontrast między dwoma klubami jest ogromny, zaczynając od liczby kibiców, przez styl gry, na ilości sukcesów kończąc. Nie wzięło się to znikąd. Wielkie gwiazdy, a co za tym idzie trofea i sukcesy lgnęły zawsze do Blaugrany, podczas gdy Espanyol musiał żyć w jej cieniu.

Żeby nie zapomnieli o tym kibice i piłkarze Espanyolu dbał wciąż Gerard Pique. Emerytowany już stoper Dumy Katalonii wielokrotnie przy okazji wywiadów wbił Espanyolowi więcej szpilek niż na zabiegach akupunktury. Fani Papużek go za to nienawidzili, kibice Barcy kochali. Brakowało mi nieco Hiszpana podczas tych derbów, przede wszystkim ze względu na to, jak ubarwiał rywalizację tych dwóch klubów.  

W ostatnich latach dysproporcje w sile obu drużyn zostały pogłębione jeszcze mocniej, a Papużki w sezonie 2019/20 spadły nawet do Segunda Division. Powrót do elity zajął im tylko rok, a awans na La Rambli…świętowała wówczas garstka kibiców. Espanyol w sobotę udowodnił kolejny raz, że jest drużyną pozbawioną mentalności zwycięzców, a sztab szkoleniowy nie ma skonkretyzowanego planu na grę zespołu. Tym większy żal można mieć do FC Barcelony, że ta nie zdecydowała się wrzucić wyższego biegu i przycisnąć nieco tak słabego rywala. Tak jakby czuła, że wielu kibiców przed telewizorami, starcie ogląda jednym okiem, szykując przy okazji jedzonko na Sylwestra i sprzątając mieszkania i w związku z tym nie ma co się zbytnio wysilać.

Matheu Lahoz rozstawił swój cyrk

Kończ waść, wstydu sobie oszczędź. Nie jestem w stanie zrozumieć, jak to się stało, że Matheu Lahoz przez tyle lat pełnił funkcję sędziego międzynarodowego, a komisja ligi hiszpańskiej regularnie wyznacza go do prowadzenia istotnych spotkań w La Liga. Świadczy to najzwyczajniej o żenująco niskim poziomie sędziowania w Hiszpanii. Derby Barcelony są niemal zawsze starciami elektrycznymi, które nie potrzebują podlewania pożogi między oboma zespołami przez sędziego. Lahoz nie byłby jednak sobą, gdyby nie spróbował chociaż wypchnąć pierwszoplanowych aktorów ze sceny i próbować błyszczeć najmocniej. 

Znów się udało.

Niestety nie inaczej było 31 grudnia. Arbiter gwizdał co mu się podobało, rozdawał kartki jak ulotki w centrach handlowych, a komentatorzy zachodzili przy okazji coraz to kolejnych sytuacji w głowę, o co może mu chodzić. Już w 1. połowie pokazał aż cztery kartki, których zasadność była mocno wątpliwa. Naprawdę nie mogę się doczekać emerytury klauna w żółtej koszulce, który w trakcie swojej kariery zdążył wypaczyć więcej wyników meczów niż Aleksandr Łukaszenka wyborów na Białorusi. We współczesnym futbolu nie ma już miejsca dla arbitrów tak mocno polaryzujących. Ja siadając przed telewizorem, mam ochotę oglądać piłkarskie widowisko, a nie poświęcać swoją energię na dyskusje o pracy arbitra. Temu Panu krzyżyk na drogę.

Pomalował twarz i założył pompon na nos

W drugiej połowie sędzia tak szybko rozpędził karuzelę, że sam z niej wypadł. Matheu Lahoz wyglądał na człowieka będącego kompletnie oszołomionego i przytłoczonego wydarzeniami na boisku, który niczym zranione zwierze miota się i atakuje przypadkowe ofiary. Takową okazał się Jordi Alba, który w całkowicie abstrakcyjnej sytuacji został nagrodzony drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartką. Parę minut później siły się wyrównały, po jakkolwiek abstrakcyjnie to brzmi przy okazji tego meczu, słusznej czerwonej kartce dla Viniciusa Souzy. Arbitrowi zabrakło niestety już zimnej krwi, żeby wyrzucić z boiska Leandro Cabrerę, który z premedytacją kopnął w głowę Roberta Lewandowskiego

Każda sytuacja sporna to rzut kostką w głowie arbitra. Karta żółta, czerwona, czy może brak przewinienia? Zobaczymy, co wypadnie. W sobotę na Camp Nou nie obserwowaliśmy meczu, zaś skandal, po którym nie wyobrażam sobie, żeby komisja ligi nie interweniowała. Chociaż nie. Nie zdziwię się, jeśli ta nie podejmie kompletnie żadnej reakcji. Sędziowie w Hiszpanii z niewiadomych powodów są bardzo mocno chronieni, choć w wielu przypadkach powinni jak każdy normalny człowiek, który źle wykonuje swoją pracę, ją stracić.

Panowanie nad spotkaniem stracił Lahoz, straciła je również Barca, która pogubiła się i pozwoliła, żeby fatalny tego dnia Espanyol wyrównał. Pierwszy celny strzał Papużek i od razu gol. Było to spotkanie pod patronatem niewykorzystanej przez Azulgranę szansy. Skoro nerwy puszczały nawet mnie przed telewizorem, nie wyobrażam sobie, co czuli piłkarze oglądający kolejne żółtka od człowieka, który powinien przede wszystkim stać na straży przepisów i płynności widowiska. No cóż. Niekompetentna osoba piastujący ważne stanowisko? W Polsce znamy ten temat aż za dobrze.

Niewykorzystana szansa Barcelony, Lewandowski mógł dać wygraną
Mateu Lahoz i Robert Lewandowski

Barcelonie nie udało się odnieść zwycięstwa na zakończenie 2022 roku. W rozegranych w sobotnie popołudnie derbach stolicy Katalonii drużyna Xaviego Hernandeza zremisowała 1:1 z Espanyolem. Mimo straty punktów w 2023 rok wejdzie na fotelu lidera La Liga. Barcelona zmarnowała szansę na zwycięstwo FC Barcelona przystąpiła do sobotniego spotkania z Robertem Lewandowskim w podstawowym składzie. Reprezentant

Czytaj dalej…

Robert w Sylwestrowej formie

Z jednej strony sztab szkoleniowy FC Barcelony mógł być zadowolony, że Robert Lewandowski mógł jednak zagrać w derbach z Espanyolem. Z drugiej Xavi nie ukrywał, że klub był zażenowany faktem, że dowiedział się o tym na dwa dni przed spotkaniem. Sam Robert wyglądał na zdumionego sytuacją, bo jego forma boiskowa wskazywała na to, że nie szykował się na grę w Sylwestra. Polak w pierwszej odsłonie meczu był kompletnie niewidoczny, a współpraca z kolegami z zespołu się nie kleiła.

Kapitan reprezentacji Polski zmarnował przynajmniej dwie świetne sytuacje bramkowe, co też w ogólnym rozrachunku kosztowało zespół utratę dwóch punktów. Nie można mieć pretensji tylko do 34-latka. W wielu sytuacjach nawalali koledzy, którzy powinni bardziej dopieszczać swoje dogrania. Nie wiadomo wciąż, w których meczach Polak będzie w końcu pauzował, ale kibice zdecydowanie woleliby chyba tego wieczoru na jego pozycji obserwować skuteczniejszego napastnika. 

W nie najlepszych nastrojach zatem do świętowania Sylwestra przystąpią kibice FC Barcelony. Fani Espanyolu natomiast świętują, bo punkt wywalczony w rywalizacji z Blaugraną jest dla nich bezcenny. Nie tylko ze względu na trudną sytuacją w tabeli ligowej. Można było to odczuć po celebracji sztabu szkoleniowego Papużek, kiedy Matheu Lahoz zagwizdał po raz ostatni tego wieczoru, choć niestety nie po raz ostatni w karierze. Duma Katalonii wciąż zachowuje pozycję lidera, ale na plecach czuje już oddech Realu Madryt, który zrównał się z nią punktami. Mówi się, że jaki Sylwester, taki cały przyszły rok. Kibice Barcy powinni z tego powodu trzymać kciuki, żeby to proroctwo się nie sprawdziło.

Przeczytaj też: Lukratywna oferta dla Sergio Busquetsa

Komentarze