- Polski Związek Piłki Nożnej ma za sobą trudne tygodnie
- Wciąż unosi się kurz po niedawnej aferze z Mirosławem Stasiakiem
- Cezary Kulesza znów zdecydował się na wyjaśnienie pewnych kwestii
Będą zmiany w związku
Skazany za korupcję Mirosław Stasiak pojechał wspólnie z reprezentacją Polski na wyjazdowy mecz z Mołdawią. Po ujawnieniu tych faktów w kraju wybuchła gigantyczna afera. Polski Związek Piłki Nożnej zrzucił winę na jednego ze sponsorów, który zaprosił Stasiaka na spotkanie eliminacyjne. Zrobiono to w bardzo niezgrabnym stylu, co tylko dolało oliwy do ognia. Cezary Kulesza ma świadomość popełnionych błędów i zdradza, że w związku dojdzie do pewnych zmian.
– Musimy zwracać uwagę na każdy, najdrobniejszy szczegół. Może akurat nie nazwę drobniejszą rzeczą tej sytuacji z Mirosławem Stasiakiem, ale ona też nas nauczyła, że musimy sprawdzać dokładnie różne kwestie, w tym uczestników wyjazdów na mecze kadry. To było trudne do wyłapania, a później spadło na moją głowę, bo stoję na czele PZPN.
– Nie mam usprawiedliwienia na to, co się wydarzyło. Dlatego wprowadzamy nowe, dużo ostrzejsze metody weryfikacji, aby do takiej sytuacji już więcej nie doszło. Komunikacja też nas zawiodła. A skoro wiemy, że pojawił się z nią problem, to musimy sobie z nim poradzić. Mamy już opracowany cały system, ale nie chciałbym o tym mówić teraz publicznie. Najpierw muszę porozmawiać z zainteresowanymi osobami, a następnie przedstawimy nasze decyzje – mówi.
Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej po raz kolejny wypowiedział się w temacie samej afery. Stwierdził, że w pewnym momencie została sztucznie nakręcona.
– Sprawa w którymś momencie zaczęła być już sztucznie nakręcana. Przykładem jest historia z obecnością pana Stasiaka na murawie stadionu w Kiszyniowie. Pojawił się na boisku godzinę po meczu. Wtedy chodziło tam już bardzo dużo osób. W Mołdawii kibicie po zwycięstwie nad nami zorganizowali prawdziwe święto narodowe. Nigdy w historii nie pokonali Polski i nie mieli zwycięstwa w takim meczu. Zapanowała euforia. Ten stadion nie miał też zabezpieczeń takich jak np. są na naszych obiektach.
– Później jeden z redaktorów powiedział, że Stasiak był na boisku i miał przy sobie akredytację PZPN. To się rozniosło, ale dowodów żadnych pan redaktor nie pokazał. Tymczasem, prawda była taka, że takiej akredytacji nie mógł mieć, bo ze ścisłego kierownictwa miałem ją ja i sekretarz Łukasz Wachowski. A my w ogóle byliśmy w innej części stadionu, w strefie VIP, z prezesem mołdawskiej federacji. Świadkami są nasi wiceprezesi. To są właśnie te manipulacje – wypomina Kulesza.
Zobacz również: Ekspert o postawie Tobiasza. “Musi jak najszybciej zejść na ziemię”
Komentarze