Młoda gwiazda nie zamierza opuszczać Bayernu Monachium

Alphonso Davies
Obserwuj nas w
PressFocus Na zdjęciu: Alphonso Davies

Zeszły sezon był przełomowy dla Alphonso Daviesa. Lewy obrońca Bayernu Monachium sięgnął ze swoją drużyną po potrójną koronę, a sam stał się jednym z czołowych zawodników na swojej pozycji. Kanadyjczyk podkreśla, że nie zamierza opuszczać stolicy Bawarii.

Czytaj dalej…

Alphonso Davies zmienił Vancouver Whitecaps na Bayern Monachium w styczniu 2019 roku, kosztował Bawarczyków 10 milionów euro. Od tamtej pory jego pozycja w zespole stale rosła, aż wreszcie stał się niekwestionowaną postacią wyjściowej jedenastki i jednym z najlepszych lewych obrońców na świecie. Rekordowi mistrzowie Niemiec nie zwlekali i już w kwietniu przedłużyli z Daviesem kontrakt, dzięki czemu Kanadyjczyk jest z nimi związany aż do 2025 roku. Ta sytuacja wyraźnie pasuje samemu zawodnikowi.

– Chcę zostać w Niemczech i Bawarii tak długo, jak to możliwe. Przyjechałem do Europy z wieloma marzeniami, a Bayern pomógł mi zrealizować wiele z nich. Ale będzie ich jeszcze więcej. Czasami myślę o poprzednim sezonie i nie mogę uwierzyć, że to wszystko wydarzyło się naprawdę. Rzeczywistość jest jednak taka, że musimy pozostać skupieni. Drużyna chce walczyć o wszystkie tytuły, a ja chcę się stale poprawiać. To nie czas na rozpamiętywanie sukcesów z zeszłej kampanii – powiedział Alphonso Davies.

Reprezentant Kanady przyznał także, że przed transferem do Bundesligi rozmawiał z kilkoma innymi klubami, ale szybko zrozumiał, że przeprowadzka do Bawarii będzie najlepszym wyborem. Wskazał także, kto najbardziej pomógł mu w adaptacji w nowym otoczeniu.

– David Alaba był dla mnie niezwykłą pomocą. Był jednym z najlepszych lewych obrońców na świecie, a teraz jest jednym z najlepszych stoperów. Próbuję nauczyć się od niego tyle, ile tylko mogę – chwalił kolegę z zespołu Davies.

Kanadyjczyk łącznie wystąpił w koszulce Bayernu 57 razy, notując 4 gole i 10 asyst. Aktualnie dochodzi do siebie po zerwaniu więzadła. Przewiduje się, że wróci do gry w styczniu.

Komentarze