Gikiewicz dla Goal.pl: Uroki miasta pozostawiam innym

Łukasz Gikiewicz
Obserwuj nas w
fot. Paweł Kot Na zdjęciu: Łukasz Gikiewicz

Łukasz Gikiewicz w barwach Śląska Wrocław sięgnął po mistrzostwo Polski i choć wielu krytyków nie wróżyło mu przyszłości za granicą, świetna jesień w cypryjskiej Omonii Nikozja zaowocowała transferem do kazachskiego Toboła Kostanaj. – Lubię wyzwania. Życie nauczyło mnie, że ciężką pracą można dużo osiągnąć. Wiele osób skreślało mnie, mówiło, że nie poradzę sobie w Omonii, a ja na przekór wszystkim grałem – mówi w rozmowie z Goal.pl „Giki”.

Czytaj dalej…

Jak pierwsze wrażenia z pobytu w Kazachstanie?

Łukasz Gikiewicz (Toboł Kostanaj): – W Kazachstanie jestem od dziewięciu dni, więc dużo o samym mieście nie mogę powiedzieć . Dla mnie najważniejsza jest gra, dobry trening i zdrowie. Uroki miasta pozostawiam innym.

Trudno było przestawić ci się z klimatu śródziemnomorskiego na ten, który zastałeś w nowym klubie?

– Tak, różnica pięciu godzin jest odczuwalna. Do dziś mam z tym problem, zmiana strefy czasowej trochę zaburzyła pracę mojego organizmu, ale trzeba się przestawić. Kiedy u mnie jest wieczór i jestem po kolacji, w Polsce zaczyna się słoneczny dzień.

Jak porównałbyś Omonię Nikozja do Toboła Kostanaj?

– Na porównanie przyjdzie czas po rundzie, bo dopiero zaczęliśmy sezon. Choć czytałem o tym, że do Kazachstanu ściągnięto w tym okienku transferowym wiele znanych nazwisk.

W Omonii osiągnąłeś życiową formę? Dziewięć goli w rundzie jesiennej to chyba najlepszy dorobek w twojej karierze.

– Czy życiową formę? Nie powiedziałbym tak. Po prostu otrzymałem od trenerów, których w czasie mojej gry dla Omonii było aż trzech, zaufanie. Każdy z nich stawiał na mnie, grałem praktycznie w każdym meczu. Po raz pierwszy w życiu nie miałem przerwy świątecznej, ciągle tylko treningi i mecze… Gdybym niektóre sytuacje rozwiązał inaczej, a ku temu były okazje, wyjechałbym z Cypru z dwucyfrowym wynikiem. Stanęło jednak na dziewięciu oficjalnych trafieniach, dzięki którym miałem też wielkie zaufanie u kibiców. W każdym meczu przyjmowali mnie, jakbym grał w Omonii całe życie! W moje urodziny przygotowali transparent i wywiesili go na trybunach – tego się nie zapomina. Zawsze będę o tym pamiętał. Dawałem na boisku z siebie wszystko, zostawiłem tam serce, a przy tym nie opuściłem żadnego meczu z powodu kontuzji. Po prostu nie patrząc na nic wykonywałem swoją pracę.

Transfer na Cypr ci posłużył, dlaczego odszedłeś z Omonii?

– Lubię wyzwania. Życie nauczyło mnie, że ciężką pracą można dużo osiągnąć. Wiele osób skreślało mnie, mówiło, że nie poradzę sobie w Omonii, a ja na przekór wszystkim krytykom grałem. Teraz czas na Kazachstan. Wiem, że ciężka praca na pewno wyjdzie mi na dobre.

Były jakieś inne oferty poza tą z Kazachstanu?

– Miałem ciągle aktualny kontrakt z Omonią, więc nie mogłem rozmawiać z innymi zespołami. Były jakieś zapytania, w tym jedno z Cypru.

Jakie cele stawiane są przed wami w tym nowym sezonie?

– W tym sezonie naszym celem są miejsca 1-3. Ściągnięto tu paru dobrych zawodników, m.in. Tomasa Simkovicia z Austrii Wiedeń, więc wierzę, że jesteśmy w stanie ten cel osiągnąć.

A ty, jakie cele sobie stawiasz?

– Każdy zawodnik stawia sobie cele i ja również nie chciałbym o nich mówić głośno. W Omonii także miałem swój cel i gdybym został do końca sezonu, pewna osoba przegrałaby z moim bratem zakład. Ja proszę tylko Boga o zdrowie. Resztę wywalczę sobie ciężką pracą na treningach.

Śledzisz na pewno ligę polską. Co się dzieje ze Śląskiem Wrocław?

– Przez ponad tydzień jestem póki co bez telewizji, więc o polskiej lidze czytam tylko w internecie. Kiedy grałem w Śląsku mieliśmy trzy wyśmienite sezony. Kiedyś musiało się to jednak skończyć, choć wyniki, jakie osiąga obecnie Śląsk, są rozczarowujące. Z taką kadrą i stadionem awans do pierwszej ósemki powinien stać się faktem. Wielu zawodników odeszło, wśród nich ci, którzy lubili ciężko pracować jak Piotrek Celeban, Piotrek Ćwielong, Jarek Fojut czy Krzysiu Wołczek. Zespół się rozpadł, przyszli nowi i teraz trzeba to wszystko od nowa scementować. My mieliśmy drużynę, w której każdy za każdego na boisku by dał się pogryźć. A w sezonie mistrzowskim każdego kolejne spotkanie było jak wojna o przetrwanie!

Odejście Łukasza Gikiewicza sprawiło, że drużyna, która trzy lata z rzędu była na podium Ekstraklasy, walczy w niej o utrzymanie?

– Odejście Łukasza Gikiewicza na pewno nie sprawiło, że drużyna walczy o utrzymanie. Sprawiło jednak, że niektórym jest to na rękę i są z tego powodu zadowoleni. Ja jednak robię swoje. Życie wszystko oddaje i suma szczęścia na koniec zawsze jest równa zeru.

Rozmawiał Przemysław Mamczak

Komentarze