Artur Skowronek: Niektóre klocki trzeba układać dłużej

Artur Skowronek
Obserwuj nas w
fot. Radosław Bełżek Na zdjęciu: Artur Skowronek

Trener Wisły Kraków Artur Skowronek w rozmowie z nami ocenia start sezonu Białej Gwiazdy. Szkoleniowiec widzi postępy, jakie robi drużyna, żałuje straconych punktów w Szczecinie, ale ma nadzieję na przełamanie w najbliższej kolejce. Wisła podejmie swoją imienniczkę z Płocka.

Czytaj dalej…

Jest Pan już dobrych kilka miesięcy w Wiśle. Jak pracuje się w klubie z tak bogatą historią i tradycjami, gdzie, mimo wszystkim dobrze znanej sytuacji, oczekuje się wyników?

Artur Skowronek: Jestem dumny z tego, że jestem trenerem Wisły Kraków. Cieszę się, że mogę współpracować z ludźmi, którzy aktualnie zarządzają klubem, że zaufali mi w bardzo trudnej sytuacji. Razem z niej wyszliśmy i wierzę, że sporo nas to nauczyło i że nasza praca da profity w kolejnych miesiącach.

Czy najgorsze jest już za Wisłą z Pana punktu widzenia?

Cały czas trzeba się mierzyć z różnymi trudnymi sytuacjami i właściciele dalej mają pewne zadania do rozwiązania, ale ciągle robimy postępy. Na pewno, aby pomóc właścicielom muszą być wyniki. To jest nasze zadanie od strony sportowej.

No właśnie, co do wyniku. Odczuwa Pan krytykę, jaka spada na Pana i zespół po porażkach czy remisach takich, jak ten z Pogonią?

To jest element naszej pracy. Krytyka nie może przeszkadzać w tym, aby podejmować odpowiednie decyzje związane z treningiem czy z taktyką. Przygotowując się do kolejnych meczów musimy mieć zawsze nastawienie na zwycięstwo. Wiem, że w futbolu nigdy nie ma czasu, ale ta drużyna jest w przebudowie i właśnie go potrzebuje. Wierzę, że widoczne będą efekty, bo widzę pracę piłkarzy. Z tygodnia na tydzień jest poprawa. Dobrym prognostykiem, mimo że straciliśmy bramkę w ostatniej akcji meczu, było spotkanie w Szczecinie. Widać, że piłkarze dochodzą do optymalnej formy.

Czas nie jest sprzymierzeńcem trenerów. Jak Pan sobie radzi z presją i krytyką?

Trzeba poszukać odskoczni i złapać czasami dystans do swojej pracy. Razem z kadrą szkoleniową mamy także swój program treningowy, mocno działamy i także staramy się pracować nad naszą formą fizyczną. Można się rozładować i otworzyć umysł do dalszej ciężkiej pracy. Oczywiście mam również ogromne wsparcie całej mojej rodziny, a to jest najważniejsze.

Między poprzednim, a obecnym sezonem powiedział Pan w wywiadzie dla “Gazety Wyborczej” tak: “chcemy wygrywać, ten klub zasługuje, by być mistrzem Polski, ale wiemy, że musimy jeść małą łyżeczką”. Nie za małą łyżeczkę wzięliście na początek?

Na pewno mogliśmy rozpocząć sezon lepiej. Kompromitująca była sprawa naszej porażki w Pucharze Polski i niestety będzie się to ciągnęło za nami latami. Takim wynikiem dolaliśmy oliwy do ognia na inaugurację sezonu. Zdajemy sobie sprawę, że zawiedliśmy na całej linii. Pomimo tego, że z trudnych terenów (Białystok i Szczecin, przyp. red.) wywieźliśmy remisy, to one nie są odbierane jako sukcesy. Mecz ze Śląskiem także mogliśmy inaczej rozwiązać. Niestety często decydowały błędy indywidualne i nie nazbieraliśmy więcej punktów.

Trzy kolejki Ekstraklasy za wami, plus nieudany występ w Pucharze Polski. Czy powoli wyłania nam się obraz tego, co czeka klub i jego kibiców w tym sezonie?

Uważam, że nie. Z opiniami w piłce nożnej czasami jest tak, że idą za bardzo w jedną lub drugą stronę. Widzę jednak, jak pracujemy i jak wygląda zaangażowanie piłkarzy. Wiedzą, jaki był tamten sezon i jesteśmy świadomi, że musimy mocno pracować na zaufanie. My jednak widzimy postęp w budowaniu drużyny, jest się o co zaczepić. Linia pomocy zazębia się, szukamy stabilizacji w linii obrony. Graliśmy trzy mecze, z których dwa były trudnymi wyjazdami. Myślę, że za szybko jest na ocenę, że wracają demony przeszłości. Gdy przychodziłem do klubu trzy pierwsze mecze były przegrane, ale potem złapaliśmy bardzo udaną serię.

Mówi Pan, że musicie pracować na zaufanie. Gdzie Wisła ma największe rezerwy, czego jeszcze nie pokazała w tych pierwszych czterech meczach o stawkę, aby odzyskać zaufanie?

Między innymi w tym, aby być dobrze przygotowanym fizycznie. Kilku piłkarzy było na różnych poziomach pod tym względem, myślę przede wszystkim o tych, którzy do nas doszli. Szukamy również stabilizacji w składzie. Papier wszystko przyjmie, ale są sytuacje, na które trzeba reagować na bieżąco.

Czyj jest Pan zadowolony z okresu przygotowawczego i dotychczasowych transferów?

Wiadomo, że okres przygotowawczy był specyficzny. Trzeba mieć więcej czasu, aby dojść do optymalnej formy. Niektórzy piłkarze przychodzili do nas chwilę przed inauguracją sezonu, a to powoduje, że te klocki trzeba trochę dłużej układać.

Fatos Beciraj dostaje od Pana kolejne szanse, ale na razie nie ma błysku z jego strony. Potrzebuje więcej czasu, aby odpalić? Jeśli tak, to ile, bo cierpliwość kibiców została wystawiona na próbę?

Jeżeli człowiek czuje się komfortowo fizycznie, może wówczas pokazywać lepiej swoje umiejętności. Nie inaczej jest z Fatosem. On potrzebuje więcej treningu, ma dodatkowy program indywidualny po to, aby miał moc na pierwszych metrach, a do tego dołożył restytucję po takiej pracy. Chodzi o to, aby intensywność w meczu była trzymana dłużej. Nad tym pracujemy.

Aleksander Buksa w poprzednim sezonie pokazał się z dobrej strony w lidze, podpisał nowy kontrakt i był obok Jakuba Błaszczykowskiego twarzą klubu przed rozpoczęciem rozgrywek, a ostatnio nie ma pewnego miejsca w składzie. Co się stało?

To nie jest tak, że nie ma pewnego składu, bo nikt nie ma takiego statusu w drużynie. Funkcjonuje plan, który wcześniej przedstawiliśmy i chcemy go realizować. Olek dostaje wsparcie w przygotowaniu fizycznym. Budujemy go tak, aby radził sobie w pojedynkach ze środkowymi obrońcami. Jest świadomy, że trzeba krok po kroku zbudować formę piłkarską, aby mógł mieć podstawowy plac. Dostaje swoje szanse w mniejszym lub większym wymiarze. Na pewno nie jest na bocznym torze.

Chuchacie i dmuchacie na niego?

Nie, w ten sposób do tego nie podchodzę. Chcemy aby się rozwinął i realizował się piłkarsko, a klub mógł korzystać z jego umiejętności.

Były plotki, że Buksą interesowała się Barcelona. Pan coś o tym wie?

Nie.

A w ogóle ktoś o niego pytał oficjalnie? Ostatnio sporo młodych zdolnych Polaków wybiera się na Zachód.

Nie ma w tym przypadku, bo i PESEL i potencjał się zgadzają. W sprawie konkretów to pytanie powinien pan zaadresować do władz klubu.

A co się dzieje z Nikolą Kuveljiciem? Ostatnio kilka minut z Jagiellonią, ławka ze Śląskiem, a w Szczecinie nie było go wcale w składzie.

“Kuva” pracuje nad optymalną formą piłkarską i stąd były takie decyzje, ale cieszę się, że wraca do pełni dyspozycji. Reaguje na tą sytuację, rozmawiamy ze sobą i on wie, czego od niego wymagam jako trener, aby był stabilnym ogniwem drużyny.

Rafał Boguski wrócił do łask? Dziwnie zniknął po meczu z KSZO i wrócił dopiero w Szczecinie.

W środku pola jest duża rywalizacja o miejsce w składzie. Mamy siedmiu, ośmiu piłkarzy. Mam wielki szacunek do Rafała, bo to dobry piłkarz, bardzo dużo zrobił dla naszego klubu, ale podejmując decyzje boiskowe, biorę pod uwagę potrzeby drużyny w danym momencie.

Czyli nie była to forma kary za porażkę z KSZO?

Nie! Absolutnie nie! Przegraliśmy tam wszyscy, zaczynając od trenera po każdego piłkarza. Jak mówiłem, to nie dlatego zabrakło Rafała w kolejnych meczach.

Wisła będzie jeszcze wzmocniona w tym okienku transferowym?

Mam nadzieję, że tak.

Są prowadzone jakieś rozmowy?

Tak.

Domyślam się, że nie chce Pan mówić o personaliach, to może chociaż o pozycjach?

Powiedziałbym tak, że te, na których, moim zdaniem i ludzi, z którymi współpracuję, brakuje większej rywalizacji.

To niewiele Pan zdradził. To może chociaż to, czy przeszukujecie rynek krajowy czy zagraniczny?

Każdy. Na pewno potrzebujemy wzmocnień. Jeżeli dany zawodnik pokazuje jakość, to nie ma to znaczenia, czy to będzie Polak, czy ktoś zza granicy.

W najbliższym meczu podejmiecie imienniczkę z Płocka, która ma identyczny dorobek punktowy. Czas na pierwsze zwycięstwo w sezonie i “zgaszenie czerwonej lampki”?

Każdy mecz tak traktujemy. Wychodzimy na boisko po to, aby ciężko pracować i wygrać, a także zrobić to w dobrym stylu. Zespół z Płocka przyjedzie z dobrą taktyką, zagęści środek, ustawi się piątką z tyłu, bo tak grają, i będzie ciężko. Mamy jednak swój pomysł, staramy się go realizować na treningach i wierzymy w sukces.

Czy przewiduje Pan dużo zmian w składzie w porównaniu do ostatniego meczu w Szczecinie?

Chciałbym jak najszybciej zapewnić stabilizację. Nie jestem trenerem, który chce dużo mieszać w składzie. Zespół jest budowany, szukamy miejsca dla młodzieżowca itd. Jesteśmy jednak coraz bliżej optymalnego zestawienia.

To kogo możemy się spodziewać w meczu z Wisłą Płock?

Zobaczymy w piątek. Jedyne, co mogę zadeklarować to zaangażowanie, bo chcemy, aby wszyscy byli zadowoleni i zobaczyli, jak walczyliśmy o zwycięstwo.

Gdzie widzi się Pan na koniec tego roku?

Nie sprowokuje mnie pan do kontrowersyjnej odpowiedzi. Chcę zrobić wszystko, aby drużyna i klub byli zadowoleni z mojej pracy. Tak w każdy dzień podchodzę do swojego wyzwania.

Komentarze